*dwa lata po wyjeździe Mario*
*oczyma Laury*
Dokończyłam przewijanie i ubieranie Max'a, następnie sama się ogarnęłam i ubrałam.
- Ja wychodzę. Zostawiam ci Max'a ! - Krzyknęłam do siostry, a potem pojechałam na Signal Iduna Park. Dzisiaj wracał Mario. Wysiadłam z samochodu.
- Hej - Marco mnie przytulił - co tam u ciebie i małego ? Powiesz Mario ? - poszliśmy w kierunku stadionu.
- Nie, nie powiem mu. Nie chce mu się wtrącać w życie, dam sobie sama radę.
- Byłoby ci łatwiej, wsparcie w ojcu dziecka chyba wiele by ci dało.
- Marco nie ! Nie ! Rozumiesz takie słowo ? Po prostu nie, będzie i tak tutaj, w Dortmundzie, a to mi wystarczy.
- Jak chcesz, to twoje życie, ale potem wspomnisz moje słowa, zobaczysz, będziesz żałować. Mimo to, jeśli będziesz kiedykolwiek, czegokolwiek potrzebować zawsze będę przy tobie i nie tylko ja, ale także chłopcy.
- Dziękuję. To dużo dla mnie dużo znaczy - uśmiechnęłam się do niego i go przytuliłam. Weszliśmy do środka, gdzie stał Mario i czekał. Czułam, jak się różowię. Pamiętałam go nazbyt dobrze, ale przez ostatni rok się zmienił. Był tak bardzo przystojny i męski, ale nadal miał coś w sobie z nastolatka, czyli to co w nim najbardziej kochałam.
- Siema Młody ! - Marco przywitał się z chłopakiem.
- No siema Reusy. Cześć Laura.
- Hej Mario. Chodźmy na zdjęcia, potem mamy konferencję - fotograf zrobił nam sesję zdjęciową, następnie ja poszłam przygotować się do spotkania z pismakami, a Götze'mu robili jeszcze zdjęcia potrzebne do legitymacji klubowej itp. Kiedy pomocnik wszedł na salę wszyscy zaczęli zadawać pytania. Pod koniec któryś z dziennikarzy rzucił bombę własnej produkcji, czyli pytanie
- Kto jest ojcem pani dziecka - nerwowo zerknęłam na Mario i powiedziałam dobrze znaną mi formułkę.
- Takie rzeczy nie są związane ze sportem, jeśli chce pan, abym odpowiedziała na to pytanie proszę poprosić o wywiad ze mną, chociaż wątpię abym tę tajemnicę zdradziła. Dla mnie to koniec. Dziękuję - wyszłam z sali i zamknęłam się w łazience, gdzie wybuchnęłam płaczem. Przez ostatnie cztery miesiące, czyli od porodu, udało mi się wiele rzeczy ułożyć, przynajmniej te najważniejsze, a teraz wszystko się jebie. Ogarnęłam się i poprawiłam makijaż, po czym wyszłam z łazienki.
- Płakałaś ? - Spytał się Mario. W sumie było to raczej pytanie retoryczne.
- Tak, wiesz noszę kontakty i mi się jeden rozwalił. Strasznie mi się oko podrażniło.
- Wiem o tobie wiele, ale nigdy nie mówiłaś, że masz wadę wzroku.
- Bo to tylko takie ochronne, ostatnio miałam coś z okiem i po prostu tak okulista mi kazał - kłamałam w żywe oczy, co niezbyt mi się uśmiechało.
- Aha, możemy pogadać ?
- Jasne, a o czym ?
- Rok temu byłaś na zgrupowaniu, przez alkohol przespaliśmy się ze sobą, a wiem, że twój synek ma cztery miesiące i czy to ja jestem ojcem ?
- Nie Mario, nie pytaj o to więcej.
- Okej, ale możemy wybrać się na kawę, taką przyjacielską oczywiście - dodał. Szczerze wolałabym, aby nie była ona przyjacielska, chciałabym być z Mario, ale to by się nie udało. Nie miałoby prawa.
- Jasne - pojechaliśmy do jakiejś kawiarni.