28 gru 2012

16. Laura


*dwa lata po wyjeździe Mario*
*oczyma Laury*

Dokończyłam przewijanie i ubieranie Max'a, następnie sama się ogarnęłam i ubrałam.
- Ja wychodzę. Zostawiam ci Max'a ! - Krzyknęłam do siostry, a potem pojechałam na Signal Iduna Park. Dzisiaj wracał Mario. Wysiadłam z samochodu.
- Hej -  Marco mnie przytulił - co tam u ciebie i małego ? Powiesz Mario ? - poszliśmy w  kierunku stadionu.
- Nie, nie powiem mu. Nie chce mu się wtrącać w życie, dam sobie sama radę.
- Byłoby ci łatwiej, wsparcie w ojcu dziecka chyba wiele by ci dało.
- Marco nie ! Nie ! Rozumiesz takie słowo ? Po prostu nie, będzie i tak tutaj, w Dortmundzie, a to mi wystarczy.
- Jak chcesz, to twoje życie, ale potem wspomnisz moje słowa, zobaczysz, będziesz żałować. Mimo to, jeśli będziesz kiedykolwiek, czegokolwiek potrzebować zawsze będę przy tobie i nie tylko ja, ale także chłopcy.
- Dziękuję. To dużo dla mnie dużo znaczy - uśmiechnęłam się do niego i go przytuliłam. Weszliśmy do środka, gdzie stał Mario i czekał. Czułam, jak się różowię. Pamiętałam go nazbyt dobrze, ale przez ostatni rok się zmienił. Był tak bardzo przystojny i męski, ale nadal miał coś w sobie z nastolatka, czyli to co w nim najbardziej kochałam.
- Siema Młody ! - Marco przywitał się z chłopakiem.
- No siema Reusy. Cześć Laura.
- Hej Mario. Chodźmy na zdjęcia, potem mamy konferencję - fotograf zrobił nam sesję zdjęciową, następnie ja poszłam przygotować się do spotkania z pismakami, a Götze'mu robili jeszcze zdjęcia potrzebne do legitymacji klubowej itp. Kiedy pomocnik wszedł na salę wszyscy zaczęli zadawać pytania. Pod koniec któryś z dziennikarzy rzucił bombę własnej produkcji, czyli pytanie
- Kto jest ojcem pani dziecka - nerwowo zerknęłam na Mario i powiedziałam dobrze znaną mi formułkę.
- Takie rzeczy nie są związane ze sportem, jeśli chce pan, abym odpowiedziała na to pytanie proszę poprosić o wywiad ze mną, chociaż wątpię  abym tę tajemnicę zdradziła. Dla mnie to koniec. Dziękuję - wyszłam z sali i zamknęłam się w łazience, gdzie wybuchnęłam płaczem. Przez ostatnie cztery miesiące, czyli od porodu, udało mi się wiele rzeczy ułożyć, przynajmniej te najważniejsze, a teraz wszystko się jebie. Ogarnęłam się i poprawiłam makijaż, po czym wyszłam z łazienki.
- Płakałaś ? - Spytał się Mario. W sumie było to raczej pytanie retoryczne.
- Tak, wiesz noszę kontakty i mi się jeden rozwalił. Strasznie mi się oko podrażniło.
- Wiem o tobie wiele, ale nigdy nie mówiłaś, że masz wadę wzroku.
- Bo to tylko takie ochronne, ostatnio miałam coś z okiem i po prostu tak okulista mi kazał - kłamałam w żywe oczy, co niezbyt mi się uśmiechało.
- Aha, możemy pogadać ?
- Jasne, a o czym ?
- Rok temu byłaś na zgrupowaniu, przez alkohol przespaliśmy się ze sobą, a wiem,  że twój synek ma cztery miesiące i czy to ja jestem ojcem ?
- Nie Mario, nie pytaj o to więcej.
- Okej, ale możemy wybrać się na kawę, taką przyjacielską oczywiście - dodał. Szczerze wolałabym, aby nie była ona przyjacielska, chciałabym być z Mario, ale to by się nie udało. Nie miałoby prawa.
- Jasne - pojechaliśmy do jakiejś kawiarni.

19 gru 2012

15. Laura

*Rok po wyjeździe Mario*



- Laura, wiesz przecież, że okazja zobaczenia w jakiej formie jest Mario, to bardzo ważne zadanie.

- Ale ja nie chce go widzieć ! Przecież jak oglądniesz ostatni mecz Chelsea, to zobaczysz, że jest genialny !
- Proszę cię Laura, pojedź.
- Jurgen, ja byłam z nim związana, a nie widziałam Mario od ponad roku. To dla mnie... duży krok.
- Laura, wiem, że tobie jest trudno, ale wolałbym, aby wszystko wróciło do tego, co było przed jego wyjazdem - spojrzał się na mnie znacząco.
- Sądzisz, że powinnam do niego wrócić ?!
- Ty to powiedziałaś. Dzisiaj o 15 masz samolot z Dusseldorfu.
- Dobra, za ile Mario wraca ?
- Trochę więcej niż rok.
- Okej, ja idę się spakować - westchnęłam i wróciłam do domu, gdzie się spakowałam i taksówką dostałam się na dworzec, skąd pojechałam pociągiem na lotnisko. Wsiadłam do samolotu. Godzinę później lądowałam w Berlinie. W hotelu zostawiłam walizkę i pojechałam na stadion, gdzie drużyna miała trening.
- Laura ! - Dortmundczycy przytulili mnie mocno.
- Nie duście mnie ! Jestem tu, aby was obserwować, a nie rozpraszać, więc ruszać dupę w troki i trenować ! Inaczej czeka was niezły wycisk w Dortmundzie - zrobiłam złowrogą minę, a chłopcy wrócili do trenowania.
- Widzę, że potrafisz zapanować nad nimi, to dosyć duża umiejętność - powiedział Joachim.
- Powinnam, ale to dla mnie jest to łatwe,bo są w sumie nie wiele starsi, a gdybym nie posiadała tej umiejętności oni by mi wleźli na głowę - popatrzyłam się na moje pszczółki z czułością.
- Mimo, że cię czasem denerwują są dla ciebie jak rodzina.
- Oj tak, zastępują mi brata i ojca.
- Ale Mario był dla ciebie kimś więcej ? - to było pytanie retoryczne.
- Tak, widać to nadal ? - Starłam się nie zerkać na Götze.
- Oj bardzo, ale nie przejmuj się. Nie pozwól aby coś takiego zniszczyło to co jest między wami. O miłość zawsze trzeba walczyć - Löw się do mnie uśmiechnął.
- Dziękuję - odwzajemniłam uśmiech.

*następnego dnia, po meczu*

- We are the champions ! - darł się cały autobus, cieszyli się z tego zwycięstwa jakby wygrali Mistrzostwa Świata, czy coś w ten deseń. W autobusie wszyscy pili wódkę, potem w hotelu, w pokoju kapitana drużyny, gdzie wszyscy się zebrali.
- Uwielbiam tą piosenkę ! - Wykrzyknęłam kiedy na MTV puścili Beauty and a Beat. Zaczęłam dziwnie, ale to bardzo, bardzo dziwnie tańczyć ze szklanką czystego alkoholu. I tak wypijając chyba cały barek vódki zakończyłam wieczór z Mario w łóżku.



*rano*




~oczyma Mario~

Przekręciłem się na bok, a moim oczom ukazała się śpiąca Laura. Takie pytanie. Co ona tu robi ?!
- Co ? - spojrzała się na mnie - cholera Mario ! Fuck ! - wstała i ubrała się po czym wybiegła z pokoju. Kurwa czemu musiałem się wtedy zachować jak skończony idiota. Możliwe, że albo bylibyśmy przyjaciółmi, albo zostałbym w Dortmundzie, czy może Laura przeprowadziłaby się do  Londynu. Debil ze mnie. Ale to, że rzeczy które zrobiliśmy są błędami widzimy po tym, gdy je popełnimy. A czasu, niestety, nie można cofnąć. Nawet gdybym bardzo chciał, to nawet teraz Laura zapewne by mi nie wybaczyła i słusznie.



________________________


http://stop-and-stare-nina.blogspot.com/ - ZAPRASZAM NOWY BLOG ! x

16 gru 2012

14. Asha

"Dasz radę, dasz radę" - powtarzałam sobie w myślach, gdy szłam na stadion Borussi. Z tego co mówił Mario to właśnie tam mogłam spotkać Moritza. W końcu stanęłam na zielonej murawie. W oddali zobaczyłam 2 postacie. Jedną z nich na pewno był Leitner. Ruszyłam w tamtym kierunku. Mniej więcej w połowie boiska spostrzegłam, że druga osoba to dziewczyna, którą szatyn złapał w ramiona, a później pocałował. Stanęłam jak wryta. Patrzyłam w tamtą stronę przez kilka sekund po czym odwróciłam się na pięcie i uciekłam.

*

- Taka blondyna? - chciał się upewnić Marco, gdy zapytałam o dziewczynę z którą widziałam Mo.
- Tak mi się wydaje.
- To jakiś plastik, który się do wszystkich przyczepia. Jak widać w końcu udało jej się owinąć wokół palca biednego Leitnera - skrzywił się Reus . - Nie przejmuj się, kiedyś przejrzy na oczy.
Zdecydowanie Marco Reus nie miał talentu do pocieszania ludzi.

*

- Chcesz wyjechać? Zostawić mnie?! - Laura spojrzała na mnie z wyrzutem. - Jesteśmy siostrami ..
- Właśnie. Dlatego mi pomóż i pozwól mi wyjechać. Muszę poukładać swoje życie, ukryć ciążę, być zdala od całego dotychczasowego życia. - usiadłam naprzeciwko niej. - Ale wrócę, obiecuję.

*

- Kiedy masz samolot? - Rudowłosa po raz setny zapytała o to samo.
- O 15. Za 10 minut mam odprawę. - powtórzyłam. - Ale chcę jeszcze iść po coś do kawiarni.
- Nigdzie nie idziesz! Nie będziesz się przemęczać! - powiedziała Laura, chyba troszkę głośniej niż planowała. - Götze pójdzie.
- Czemu ja? - zapytał z wyrzutem Mario siedzący na drugim końcu rzędu krzeseł.
- Bo ja tak powiedziałam!
Dziewczyna najwyraźniej była bardziej zestresowana ode mnie. W sumie to nie widziałam tutaj żadnego powodu do zdenerwowania. Wyjeżdżam, odetnę się od tego wszystkiego. Będę tylko ja i moje dziecko. A kiedy będę gotowa to wrócę.
- Poproszę sok wieloowocowy! - krzyknęłam za piłkarzem, który w końcu powlókł się w stronę kawiarni. Wrócił po paru minutach z opróżnionym do połowy kubkiem. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Byłem spragniony! - usprawiedliwiał się. Później przyszedł czas na pożegnania. Z Laurą było najtrudniej. Nigdy nie rozstawałyśmy się na tak długo. Oczywiście nie obeszło się bez łez. No i oczywiście przez cały czas starałam się odgonić od siebie myśl, że brakuje mi Moritza.
Ten pan już w moim życiu nie istnieje.
Bagaży pozbyłam się już wcześniej. Ustawiłam się w kolejce, podałam swój bilet i już po chwili znajdowałam się w samolocie do Londynu.



Miałam dodać - jest.  c : 
Powodzenia w szkole. < 3

14 gru 2012

13. Asha

Tak dla jasności - akcja w moich rozdziałach wciąż ma miejsce przed wyjazdem Mario. ;)


Otworzyłam powoli oczy. Czułam się fatalnie. Dopadł mnie kac morderca i głowa pękała mi od bólu. Podniosłam się do pozycji siedzącej notując w głowie, że nie mam na sobie niczego. "A to ciekawe"- pomyślałam i otoczyłam się kołdrą. Wzięłam prysznic, ubrałam się, związałam włosy w koka i postanowiłam iść ocenić stan naszego domu. Na podłodze, kanapach, meblach, WSZĘDZIE leżeli jeszcze ludzie. W ogrodzie również. Jeden osobnik spał w najlepsze nawet na drzewie. Zaśmiałam się i ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki wodę i już miałam się jej napić kiedy do pomieszczenia wparowała Laura i bezczelnie mi ja wyrwała.
- To było moje. - wymamrotałam szukając drugiego napoju.
- W końcu się postaraliście z Mo - zaśmiała się i dała mi kuksańca w bok. - Na początku wszyscy myśleli, że to zdychające wieloryby, ale zdradziło was wykrzykiwanie swoich imion.
Butelka którą miałam w rękach wylądowała na ziemi.
- Przespałam się z Moritzem? - otworzyłam szeroko oczy i wpatrywałam się w siostrę.
- Tak. Teraz możesz iść o tym napisać w swoim pamiętniku- zażartowała i zeskoczyła z blatu na którym siedziała.

*

Chłopcy wrócili do Dormtmundy już jakiś tydzień temu, ale od tego czasu w ogóle nie widziałam się z Leitnerem. Może to i lepiej? W końcu wiadomość którą miałam mu przekazać nie zwiastowała niczego dobrego.Wolałam zachować to dla siebie, trzymać się z dala od niego i już więcej nie wtrącać się do jego życia.

* 2 tygodnie później *

- Jestem w ciąży - oznajmiłam Laurze. Rudowłosa spojrzała na mnie podejrzliwie jak gdyby sądziła, iż zaraz powiem, że żartowałam. Jednak kiedy nic takiego się nie stało na jej twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Co ty mówisz? Jesteś pewna?
Pokiwałam głową i usiadłam na kanapie.
- Robiłam test, ale żeby się upewnić byłam też u lekarza - zagryzłam wargę by się nie rozpłakać. Laura usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła.
- Moritz jest ojcem, prawda?
- Tak - wyjąkałam.
- Powiedziałaś mu?
Zaprzeczyłam ruchem głowy. Nie miałam odwagi. Miałam po prostu podejść do niego i powiedzieć "Gratuluje, zostaniesz ojcem"? Przecież to mogłoby zrujnować całe jego życie, a ja nie chcę do tego doprowadzić.
- Musisz to zrobić. - oznajmiła poważnie Laura. Znowu pokręciłam przecząco głowa. - Wiem, że to dla ciebie ciężkie, ale myślę, że on powinien o tym wiedzieć.



Zmieniłam rozdział, bo nie chce mi się pisać wszystkiego od nowa. Juto dodam kolejny, do napisania. ; )

7 gru 2012

12.Laura

* pół roku po wyjeździe Mario*
~narracja trzecioosobowa~

- Wstawaj kochana - Marco pocałował Laurę w szyję
- Po co ? - przeciągnęła się - Jest przecież wolne.
- Powinniśmy porozmawiać - dziewczyna momentalnie usiadła.
- Marco, o co chodzi ?
- Wiesz, te ostatnie 4 miesiące były świetne, jesteś niesamowita, ale czuje, że nie możesz zapomnieć o Mario. Dlatego sądzę, że powinniśmy się rozstać.
- No dobrze, muszę iść pod prysznic. - Powiedziała, ale Marco złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Kiedy zaczął ją całować zapomniała o wszystkich potrzebach. Jej pożądanie wzięło górę - Marco, kochaj się ze mną. - Wymruczała. Wolne kobiece mruczenie wywoływało wibracje w jego ciele, które zmierzały wprost do jego męskości. Był twardy jak stal, był gorący i gotowy. Każda końcówka jego nerwów drgała w jednym rytmie z jego pulsem. Pożerał wzrokiem ciało Laury cal po calu, każdą rozkoszną krzywiznę, każde zaokrąglenie jej boskiego ciała. Położył swoje dłonie na jej aksamitnej skórze rozkoszując się miękkością, którą czuł pod palcami. Objął dłońmi jej piersi, które nabrzmiały pod wpływem jego dotyku. Delikatne, różowe sutki stwardniały niczym kamienie i błagały go, by ich spróbował. Pochylił głowę i zaczął je pieścić językiem, ssał i przygryzał, warcząc z przyjemności, gdy ona wiła się i jęczała z podniecenia.
- Taka delikatna – mruknął. Drażnił jej delikatną skórę i rozkoszował się widokiem, jak jeszcze pełniej rozkwitała pod wpływem jego dotyku.
- O, Boże - szeptała dysząc. Wbiła paznokcie w jego ramiona, kiedy ją pieścił. Pocałował ją głęboko i namiętnie. Pocałunek był bardzo zaborczy. Odetchnęła głęboko, ale on nie przerywał. Kontynuował swoje pieszczoty, dopóki nie zaczęła wołać jego imienia….we wszystkich możliwych wersjach. Ciągle sapała i dyszała, trzymając się kurczowo jego ramienia, gdy on powoli pieścił ją pomiędzy udami. Zerkała na niego pożądliwie, ale nie bardziej niż jej ręce, które wolnym ruchem pieściły jego ramiona. Schodziła z tą pieszczotą coraz niżej, na brzuch, aż doszła poniżej …. do pasa. Pieściła jego przyrodzenie, a jej bezwstydna pieszczota powodowała, że jeszcze bardziej rósł i stawał się jeszcze twardszy. Owinął ręce wokół jej talii i przyciągnął ją do siebie tak mocno, że czuł na sobie każdy mięsień i każdą wypukłość jej ciała.
- Mówiłaś coś o prysznicu  - uśmiechnęła się do niego, nie zważając na jego słowa i lejącą się wodę.
- Naprawdę mówiłam coś o prysznicu? A, faktycznie. Ale prysznic jest w łazience, a my jesteśmy tutaj.
- Nie ma sprawy, zaraz się tym zajmiemy.- Złapał ją w ramiona i zaniósł ją do sąsiedniego pomieszczenia, w którym była łazienka. Podniosła na sekundę wzrok. Kiedy spojrzała na niego, jej twarz była bardzo skupiona. Malowała się na niej taka powaga, jakiej jeszcze nigdy u niej nie widział. Zdjęła swoje dłonie z jego pleców i zarzuciła mu ramiona na szyję. Pocałowała go tak, jakby już nigdy nie miała go puścić. Trzymał ją nadal blisko siebie, odpowiedział na jej pocałunek, ale jednocześnie kierował ich wolno w stronę ogromnego prysznica i włączył wodę. Ciepła woda spływała po nich, oblewała ich ciała, kiedy stali tak do siebie przytuleni, pieszcząc się i całując. Laura narzuciła im tempo, a on chętnie na nie przystał. Oparł się plecami o zimne, marmurowe kafle ściany i obserwował, jak oderwała swe usta od jego i całując jego skórę schodziła coraz niżej. Dotarła ustami do jego klatki piersiowej. Pieszcząc ją, schodziła niżej na brzuch. Postawił ją przed sobą, przed swoim twardym penisem i pocałował chciwie, wbijając swój język w jej gorące usta. Umierał z pragnienia, by wreszcie w nią wejść. Pochylił się, sięgając dłonią pomiędzy jej uda. Woda spływała po jego dłoniach, kiedy jego wielkie palce dotarły do jej sekretnego miejsca. Przyciągnął ją do siebie i palcem pieścił gorące, wilgotne jądro jej kobiecości. Jego pożądanie rosło, było już na takim poziomie, że nie był w stanie się kontrolować. Ukląkł na podłodze pod prysznicem, kręgosłup docisnął do ściany i uniósł ją nad sobą. Wolniutko, dozując sobie przyjemność opuszczał ją w dół. Powoli, rozżarzony do białości, sycząc z czystej przyjemności, poprowadził ją w dół coraz niżej, wypełniając ją całą długością swojego penisa. Jęczała, wbijając twarz w jego ramiona, a on podnosił ją i opuszczał powoli, nie spiesząc się, smakując każde westchnienie, rozkoszując się każdym tchnieniem szczęścia, które mu ofiarowywała. Przeszły ją dreszcze przyjemności, aż wycisnęły się jej łzy w oczach. Jej mięśnie zaciskały się i rozluźniały na imponujących rozmiarów penisie, który teraz czuła w sobie. Jego własne pożądanie wrzało w nim jak gejzer. Wszedł w nią z powrotem i poczuł się jak w domu. Ramieniem objął ją w pasie, kiedy wbił się głęboko. Wrócił do tego, co przerwał przed chwilą. Nigdy nie odczuwał takiej czystej i intensywnej przyjemności z seksu. Uśmiechała się, seksowanie rozchylając usta i nagle pocałowała go. Jego penis odpowiedział natychmiast, a ogień w jego żyłach doprowadził krew ponownie do wrzenia. Laura pociągnęła go w dół, zmuszając, by się do niej nachylił i całując go, wsunęła mu język do ust.


_______________

Obrzydliwe. Gabi doda za tydzień podwójny

KOMENTOWAĆ

23 lis 2012

11. Laura


Otworzyłam oczy. Obok mnie spał Mario. Pogłaskałam go po policzku, po czym wstałam. Na mojej szyi widniało kilka malinek przez co zachichotałam, ale kiedy zobaczyłam na siniaka, który był autorstwa Dave'a nie było mi już do śmiechu. On był jakiś psychiczny. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, umalowałam się, uczesałam i ubrałam. Kiedy wyszłam z łazienki czas było jechać na trening
- Mario kochanie wstawaj - pochyliłam się nad chłopakiem i pocałowałam go w usta.
- Mmm... jak mnie będziesz tak budzić codziennie, to będzie bardzo, ale to bardzo fajnie.
- Oj Mario wstawaj no, bo trening już się zaczął, a jeśli jeden z najlepszych zawodników Jurgena się będzie spóźniał, to gwarantuje ci, że ja oberwę, a jak ja oberwę to bądź spokojny, że ty też.
- Oj spokojnie - pół godziny później dotarliśmy na trening. Mario poszedł się przebrać, a ja wyszłam na murawę.
- Hej Laura.
- Dzień dobry.
- Ćwiczysz dzisiaj ?
- Musiałabym pójść do domu, ale w sumie czemu nie - uśmiechnęłam się. Wróciłam do domu i wzięłam rzeczy, wróciłam na stadion i się przebrałam, po czym dołączyłam do chłopaków
- Gdzie byłaś kocie - poczułam jak Mario obejmuje mnie w pasie i całuje w szyję.
- W domu, musiałam wziąć kilka rzeczy.
- Po co ? Przecież bez nich wyglądasz lepiej.
- Mario ! Jesteśmy na treningu. Zachowuj się ! - zrzuciłam jego ręce i truchcikiem obiegłam stadion. I tak cały trening. On mnie całuje, a ja uciekam.
- Dobrze ! teraz kilka ogłoszeń ! Laura, zostałaś wybrana jako nowy trener Borussi Dortmund. Ja z Zjelko obejmujemy funkcje drugich trenerów, natomiast Peter na stałe przejmuje wodze nad kadrą dziewcząt. Cóż jeszcze. Otóż radosne nowiny przyszły do nas z Londynu ! A konkretnie z Chelsea ! Mario Götze zostaje wyporzyczony do tego klubu na najbliższe 2 lata. Gratulacje ! - W tym momencie nie wiedziałam do końca co robię. Zrzuciłam z siebie ręce Mario i poszłam do szatni. Szybko się przebrałam i pojechałam do domu. Usiadłam na kanapie w salonie. Dopiero po chwili zaczęło to wszystko do mnie docierać, a łzy same spływać po policzku. Cholera ! Usłyszałam pukanie, a drzwi się otworzyły i stanął w nich Götze.
- Wyjdź stąd - powiedziałam rozstrzęsionym głosem.
- Czemu ?
- Jeszcze nie rozumiesz ? Mario nie powiedziałeś mi o wypożyczeniu ? Wiedziałeś o nim ? - odpowiedziała mi głucha cisza - dobra, nie ważne, na stówę wiedziałeś. Czuje się jak dziwka. Przespałeś ze mną wiedząc, że już niedługo będziesz wypożyczony do Chelsea. Co ty kurwa sobie wyobrażałeś ? Chciałeś mnie przelecieć jak jakąś szmatę ?!
- Laura to nie tak.
- A jak ? Mario, może nie mów już nic. To zbyt boli. Nie przepraszaj, bo będą to puste słowa.
- Chciałem tylko żebyś wyjechała ze mną do Londynu. Myślałem, że sex nasz jakoś do siebie zbliży. Dopieczętuje naszego związku. Myliłem się widocznie - chłopak spuścił głowę i wyszedł. Kiedy opuścił mój i Ashy dom wybuchnęłam spazmatycznym płaczem. Czułam jakby Götze zabrał ze sobą cząstkę mnie, cząstkę mojego serca, mojej duszy. Potem już nie płakałam. Nie miałam siły. Leżałam i patrzyłam się na ścianę powoli godząc się z tym, że on odszedł. Sama byłam sobie winna. Mogłam nie robić mu o to wszystko wyrzutów.
- Laura, to ty ? - Asha uklękła na podłodze obok kanapy - kochana co się stało ? - powiedziała przytulając mnie.
- To ko-koniec. Mario wyjeżdża na dwa lata do Londynu. Ja się z nim przespałam. I wszystko się rozwala - wybuchnęłam płaczem.
- Spokojnie. Posłuchaj mnie. Jeśli Mario po tych dwóch latach nadal będzie chciał z tobą być, to będziesz pewna, że jest ciebie wart. Taka rozłąka na dłużej dobrze robi związkowi.
- Jak uważasz. Ja się poddaje.

_____________

I oto mamy :D Na, na, na, na chyba połowę, albo coś koło tego.
Komentujcie i klikajcie w reakcje, bardzo was proszę.

18 lis 2012

Info.

Króciutkie info. Zmieniłam swoje konto na Bloggera :D Więc teraz jestem Effy Neuer :D
DODANE REAKCJE, WIĘC KLIKAĆ !
NOWY BLOG -  http://love-light-in-flight.blogspot.com/

16 lis 2012

10. Asha

Obudziłam się wcześniej niż Mo, więc zeszłam na dół gdzie zastałam oczywiście moją siostrę.
- Musiało być słabo, bo nic nie słyszałam. - Laura zaśmiała się z własnego dowcipu i upiła łyk kawy. Rzuciłam jej mordercze spojrzenie.
- Do niczego nie doszło. - wymamrotałam mijając ją.
- Zauważyłam .. Znaczy usłyszałam - rudowłosa głowiła się z tym jak poprawnie powiedzieć, gdy ja nalałam sobie do szklanki soku - Z resztą nieważne.
Pokiwałam głową i wróciłam na górę. Leitner właśnie się przeciągał.
- Dzień dobry - uśmiechnął się na mój widok. Odwzajemniłam gest i usiadłam na łóżku. - Będę leciał, dzisiaj ostatni trening przed wyjazdem.
Opuściłam wzrok i zaczęłam bawić się kawałkiem materiału. Nie chciałam żeby wyjeżdżał. Przyzwyczaiłam się do tego, że był obok i nie wyobrażałam sobie jak przeżyję bez niego te kilka dni.
- Mała, to tylko parę dni. - pocałował mnie w czoło, zebrał swoje rzeczy i w miarę się ogarnął. Odprowadziłam go do drzwi.
- Widzimy się wieczorem. - uśmiechnął się w musnął swoimi ustami moich.
- Nie lizać się! - rozkazała Laura schodząc po schodach. - Jesteście jeszcze dziećmi!
Pokręciłam głową i wywróciłam oczami.
- Bardzo śmieszne.
Zamknęłam drzwi i ruszyłam do salonu.
- To co? Idziemy na zakupy, siostro? - poruszyłam brwiami w górę i w dół. Rudowłosa z radości zaklaskała w dłonie i pobiegła się przebrać. Ja zrobiłam to samo.
Wzięłam szybki prysznic, doprowadziłam do porządku włosy, ubrałam się, umalowałam, zabrałam potrzebne rzeczy po czym zeszłam na dół gdzie czekała już Laura. Poszłyśmy do garażu, wsiadłyśmy do mojego samochodu po czym ruszyłyśmy do galerii. Po parogodzinnym chodzeniu po sklepach wreszcie udało mi się zakupić idealny zestaw. Byłam zadowolona ze swoich nowych nabytków. Natomiast Laura zaopatrzyła się w podarte, czarne spodnie, luźną koszulkę, lity oraz niebieską smerfetkę. Byłam pewna, że rudowłosa powali swym wyglądem wszystkich gości.


*

( dla lepszego efektu włącz : https://www.youtube.com/watch?v=JvxG3zl_WhU&feature=related , hahah )

- Goście nadchodzą! - krzyknęłam do siostry, która krzątała się po salonie próbując schować wszystkie kosztowne rzeczy, rozłożyć resztę przekąsek itd. a pomagali lub raczej mieli jej pomagać w tym chłopcy z BVB. Zamiast tego woleli wylegiwać się na kanapie. Otworzyłam szeroko drzwi i pozwoliłam ludziom wchodzić do środka, a sama podeszłam do barku po drinka. Wynajęty barman podał mi szklankę z kolorowym płynem. Wypiłam parę łyków, zakręciłam się na parkiecie i w końcu opadłam na kanapie obok Mario, Marco i reszty chłopców. Przy nich nie sposób było się nudzić. Cały czas wybuchałam śmiechem słuchając ich fascynujących historii. Wypiliśmy kilka drinków po których trochę kręciło mi się w głowie i ktoś zaproponował żeby wbić na parkiet. Długo nie trzeba było nas prosić i cała grupa po chwili stała na środku pokoju. Wypędziliśmy z niego wszystkich innych i zrobiliśmy małą bitwę. Okazało się, że chłopcy nie są tak dobrymi tancerzami jak piłkarzami. Ale i tak ludzie bili im brawo. I znowu wylądowaliśmy na kanapie razem z alkoholem. Niestety po chwili Mario i Marco gdzieś poszli, a reszty nie znałam, więc poszłam się rozglądnąć. Impreza rozkręciła się również w ogrodzie. Otworzono drzwi na tyły domu, ktoś wyniósł głośniki, cały tłum tańczył na trawniku do najlepszych imprezowych hitów. Nie miałam pojęcia skąd nagle wzięło się tylu ludzi. Zaprosiłyśmy tylko najbliższych, jakieś 40 osób, a nagle zrobiło się ich paręset. Wskakiwali do basenu, mnożyli się w krzakach, grali, śpiewali, tańczyli, krzyczeli, pili, palili, ćpali i przede wszystkim dobrze się bawili. Niektórym jednak za szybko urwał się film i zostawali wyprowadzeni przez swoich znajomych. Cóż.. tego się nie da opisać słowami, to trzeba było zobaczyć. W szczególności mecz Borusii na środku naszej ulicy. Zdziwiło mnie to, że żaden z sąsiadów nie wezwał policji. Ale z tego co widziałam to paru z nich imprezowało razem z nami. Ostatnie co pamiętam to taniec w Moritzem, a następnie nasza wycieczka do mojej sypialni.


Jagoda napisała świetną scenę +18, ale jakoś wolę jej tutaj nie dodawać. ^,^
Okej, miłego wieczoru : *


7 lis 2012

9. Laura


*Tydzień po powrocie z Hiszpani*

Siedziałam podenerwowana na kanapie, Dave miał za chwilę przyjechać. Był zły i to bardzo, widziałam zdjęcia z wakacji. Usłyszałam pukanie do drzwi. Najbardziej bałam się tego, że byłam sama. Asha była gdzieś z Moritz'em. Poszłam otworzyć Dave'owi.
- I co ? Fajnie było mnie zdradzać ?!
- Nie zdradzałam cię.
- Tak ! A ja mam ci wierzyć - wziął mnie za rękę i zaciągnął mnie do mojego pokoju - jesteś zwykłą dziwką ! Nic nie wartą kurwą ! - mówiąc to rzucił mnie o ścianę.
- Zostaw mnie ! - wydarłam się, jednocześnie płacząc. Nagle do pokoju wpadł Mario. Rzucił się na Dave, chłopcy zaczęli się bić.
- Słyszałeś co Laura powiedziała ? Zostaw ją ! - Dave się pozbierał i uciekł - hej wszystko okej ?
- Ręka mnie trochę boli, ale to tobie ten idiota rozciął brew - dotknęłam jego rany - chodź opatrzę ci ją - przypomniała mi się sytuacja z Hiszpanii. Zeszliśmy na dół.
- Mogę wiedzieć o co chodziło ?
- Robił mi wyrzuty o Hiszpanię - spojrzałam mu prosto w oczy. Niby przypadkiem i zajęłam się obmywaniem rany. Potem mu ją zakleiłam - no i cudnie.
- Nie był wart niczego. Słyszałem jak cie nazwał. Ale może jedźmy do szpitala, bo ci trochę ręka spuchła - okazało się, że mam skręcony nadgarstek.
- Mario możesz ze mną zostać ?
- Jasne maleńka - uśmiechnęłam się
- Mógłbyś mi powiedzieć cel twojej wizyty ?
- Zebrałem się na coś. Marco mi wszystko powiedział i Laura, ja czuje, że cię kocham
- Oj Mario. Ja ciebie też dażę takim samym uczuciem - pocałowałam go w usta i zawiesiłam ręce na jego szyi. Poszliśmy do mojego pokoju.
- Mam nadzieję, że mi już więcej nie uciekniesz.
- Nie mam takiego zamiaru - usiadłam okrakiem mu na kolanach i zaczęłam go całować.
- Laura, nie boli cię ręka.
- Czy ręka przy uprawianiu sexu jest potrzebna ? Zresztą mam ją tylko zabandażowaną. W Hiszpanii jakoś chciałeś a teraz nie ?
- Czy ktoś coś takiego powiedział ? - więcej mi nie trzeba było.

*trzecioosobowa narracja*

Wsunęła swoje ręce pod czarną bawełną jego T-shirtu, gładząc dłońmi jedwabiście-gładką skórę jego umięśnionych pleców. Pochylił się do przodu i obdarzył ją długim, powolnym pocałunkiem, pod wpływem którego całkowicie się roztopiła. Pociągnął ją w dół na łóżko i zaczął rozbierać. Pokrywał każdy centymetr odkrytego ciała pocałunkami, wycałował długi gorący szlak od jej szyi, poprzez piersi aż do brzucha, gładził jej długie nagie kończyny swoim płonącym spojrzeniem, pożerając ją wygłodniałym wzrokiem. Do czasu gdy miał ją nagą, Laura była zadyszana i obolała z pożądania. Uklęknął nad nią na łóżku, jego muskularne uda wcisnęły się pomiędzy jej rozsunięte kolana. Wciąż był w bokserkach, które opadły nisko na jego szczupłych biodrach, naprężając się mocno w okolicach pachwiny. Uniosła się w górę i wyciągnęła do niego rękę, potrzebując poczuć jego ciepło pod swoją dłonią. Na własnym ciele. Głęboko w niej. Uniósł się, kiedy szarpnęła bokserki z jego bioder i zsunęła je, aż znalazły się wokół jego kolan. Pod jego dotykiem, jej ciało wygięło się w łuk, a każdy jego centymetr stał się nadwrażliwy i głodny jego pieszczot. Nie mogła być wystarczająco blisko, nie mogła trzymać go w ramionach dość mocno, kiedy położy się na niej i rozłożył szeroko jej uda. Patrzył jej w oczy, kiedy w nią wchodził, zanurzał się w nią powoli, wypełniając ją z celową ostrożnością, chociaż jego biodra drżały, a ścięgna jego szyi napięły się mocno pod skórą. Kołysał ją łagodnie, wiodąc do orgazmu z doprowadzającą ją do szału kontrolą. Chciała krzyczeć na niego, by zaczął poruszać się szybciej, brał ją tak gwałtownie jak tylko mógł, jeśli to ułatwiłoby uwolnienie się od pragnienia, które rosło w jej wnętrzu. Ale kochanie się z nim było zbyt rozkoszne, żeby się śpieszyć. Nie chciała żeby ta noc kiedykolwiek się skończyła. On też tego nie chciał, mogła to zobaczyć w wyrazie jego twarzy. Mogła to poczuć w każdym kontrolowanym ruchu jego bioder. W gorącej, smakowitej pieszczocie jego ust, kiedy każdy pocałunek zapierał jej dech w piersi. Owinęła swoje ramiona wokół jego szyi, nogi w około jego cudownych, morderczo powoli poruszających się bioder i pozwoliła sobie wciągnąć się w błogie zapamiętanie. Z rozkoszą witała każde głębokie pchnięcie. Wzdychała przy każdym powolnym wycofaniu. Delektowała się naciskiem i żarem wspaniałego ocierającego się o nią ciała Mario. Gdy doszła, to było cudowny atak na jej wszystkie zmysły.
-O, Boże...- Jęknął i gwałtownie uniósł jej biodra z poduszek. Jego pchnięcia stały się silniejsze, docierały teraz głębiej, ale wciąż jeszcze były powstrzymywane przez jego żelazną kontrolę. Jej własna rozkosz narastała ponownie, przynosząc ze sobą dotkliwy głód, który powoli zaczął doprowadzać jej krew do wrzenia. Przepełniona uczuciem i pragnieniem, całkowicie się w nim zatracając. Wbiła paznokcie w jego silne ramiona, ukryła twarz w łuku pomiędzy jego szyją i ramieniem, kiedy brał ją z desperacką pasją. Głód, który ją nękał stawał się coraz dotkliwszy, rozpalając w niej tak pierwotną potrzebę, że aż to nią wstrząsnęło. Zapach jego skóry, jedwabiste ciepło pod jej wargami, pod jej językiem, przyprawiło ją o zawrót głowy z pożądania. Jego tempo stało się gwałtowniejsze, zaczął poruszać się w niej mocniej i głębiej. Jęczała, przegrywając z wzbierającym strumieniem następnego orgazmu. Krzyknęła, kiedy wreszcie spłynął po jej, w powodzi przyjemności i ulgi, która powinna ugasić tlące się pragnienie, które ją spalało, ale sprawiła tylko, że wybuchło ono zamieniając się w palącą żądzę.

______________

Fak, fak, fak :D

No cóż pierwsza scena sexu ^^
Za 2 tyg Gabi doda jej i tak dalej. Co dwa tygodnie nowy rozdział będzie :3 a potem się rozstajemy ;c
Ale nowego bloga mam 1/4 napisaną już ^^

27 paź 2012

#Pomoc

Hello :) Blog na wykończeniu ;D. Razem dodamy jeszcze około 15 rozdziałów plus epilog. Czyli wychodzi po 7 czy 8 na nas, a ja mam wszystko napisane :D. Nowy blog jest tutaj - http://sophie-stay-with-me-forever.blogspot.com


26 paź 2012

8. Asha

- Na zewnątrz jest zimno – jęknął Moritz i przyciągnął mnie do siebie. Usiadłam mu z powrotem na kolanach i zaśmiałam się.
- Boisz się że zmarzniesz? Myślałam, że jesteś prawie mężczyzną.
- Oczywiście, że nim jestem – szatyn wywrócił oczami – Po prostu nie chcę żebyś była chora. Pokręciłam głową.
- Kłamiesz, bejb – cmoknęłam go w nos – O mnie się nie martw, nic mi nie będzie.
Wstałam i złapała go za rękę. Niestety chłopak chyba przykleił się do sofy, bo nie mogłam go podnieść. W końcu zrezygnowałam i wpatrywałam się w niego z wyczekiwaniem. Minęła jedna minuta, dwie ..
- Dobra, dobra. Chodźmy – wymamrotał i wstał. Uśmiechnęłam się triumfalnie i pobiegłam do swojego pokoju. Ubrałam się i zeszłam na dół. Leitner opierał się o ścianę niczym boss przy czym bawił się swoim telefonem. 
 - Zagramy?
Głową wskazałam na piłkę leżącą jak zawsze przy szafie. Szatyn spojrzał w tamtym kierunku i pokiwał głową.
- Nie masz ze mną szans.
- Przekonamy się, gwiazdeczko – zaśmiałam się, zabrałam piłkę i ruszyliśmy w stronę parku.

*


-Wygrałam, wygrałam, WYGRAŁAM! - biegałam w kółko i wykrzykiwałam tak, aby wszyscy dowiedzieli się o moim zwycięstwie z zawodowym piłkarzem. Tak, pan Moritz Leitner został pokonany przez dziewczynę, w dodatku taką, która powróciła do gry parę tygodni temu.
- Dałem ci fory ! - krzyczał chłopak, który najwyraźniej nie był zadowolony z przegranej. Podbiegłam do niego śmiejąc się.

- Ależ oczywiście, że dawałeś – zarzuciłam ręce na jego szyję – Jako, że wygrałam oczekuję nagrody.
- Oszukiwałaś – wymamrotał szatyn, ale i tak wpił się w moje usta.

*


-Jutro jest ta impreza pożegnalna, prawda? - wdrapałam się na łóżko i usiadłam naprzeciwko Leitnera. Ten pokiwał głową nawet na mnie nie patrząc. Był zbyt zajęty oglądaniem moich starych zdjęć. Raz po raz uśmiechał się pod nosem lub wybuchał głośnym śmiechem. Nie miałam pojęcia co potrafiło go aż tak rozbawić gdy patrzył na zdjęcie na którym przytulam się do mojego zmarłego chomika. Bardzo przeżyłam jego odejście! I fakt, że spałam z nim przez kolejne 3 dni od jego śmierci też nie jest śmieszny. Rodzice byli przerażeni, bo nie pozwoliłam im go zabrać. A później trafił na zdjęcie na którym jestem z tatą na Signal Iduna Park i podał mi je. W moich oczach natychmiast pojawiły się łzy. Chłopak przysunął się do mnie. Oparłam głowę o jego ramię
.
- Tęsknie za nim – wymamrotałam w jego koszulkę. Później jeszcze długo rozmawialiśmy, aż w końcu zasnęliśmy wtuleni w siebie. 
_________________________________________
Cześć. Wiem, nie potrafię pisać. Jest takie krótkie, głupie, miało wyjść romantycznie wyszło żałośnie. JAGODA MNIE DO TEGO ZMUSIŁA! : D

dobranoc, x



7. Laura `cold coffe

Wyszłam na murawę.
- Dzień Dobry trenerze. - Przywitałam się z Jurgenem
- Hej Laura ! Dobrze, że jesteś. Mam propozycję, abyś za miesiąc objęła stanowisko trenera.
- Ja nie wiem czy dam radę.
- Będziesz wypoczęta, bo o ile dobrze mi wiadomo jedziecie niedługo na tydzień do Hiszpanii.
- Ja i siostra za tydzień jedziemy już, bo zostajemy tydzień dłużej, a później dołączą do nas chłopcy.
- To będziesz miała potem 2 tygodnie na treningi.
- No dobrze. Do widzenia.
- Do zobaczenia.

* 2 tygodnie później.*

Przeczesałam swoje czerwone włosy. Z nudów ufarbowałam się szamponetką.
- Asha, mówili o której przylecą ?
- Wylądowali pół godziny temu, więc powinni niedługo być.
- To może pójdę po nich, bo oni to się zgubią w Marinie - przebrałam się i poszłam do ulicy. Po krótkiej chwili podjechały dwie taksówki, a z nich wysiedli chłopcy.
- Hej Laura - Moritz mnie przytulił.
- No hej - przytuliłam się z chłopakami.
- Laura to jest Mesut, Sami, Gonzalo, ale mów mu Pipita i...
- Sergio Ramos - Hiszpan się do mnie uśmiechnął.
- Miło poznać - odwzajemniłam uśmiech. Zawodnicy Realu poszli załatwić sobie jacht, a ja w tym czasie zaprowadziłam chłopaków na 'Milagros'

*koło północy*

Sergio nagle pocałował mnie w usta, a Goetze rozwalił szklankę.
- Mario co ty robisz ?
- Emm... szklanka była dziwna.
- Chodź, opatrzę ci tą rękę, dopóki szkło nie wbije ci się głęboko - poszłam z pomocnikiem BVB do łazienki. Wziełam apteczkę i usiadłam na blacie, a rękę Mario położyłam sobie na nodze. Pęsetą wyciągnęłam kawałki szkła, następnie ranę polałam wodą utlenioną i zabandażowałam. Kiedy chciałam wyjść z łazienki, Goetze mi to uniemożliwił stając w drzwiach. Zaczęliśmy się całować. Kiedy poczułam jak moja góra od kostiumu spada na podłogę oprzytomniałam. Podniosłam stanik i go szybko zapięłam ,po czym wybiegłam z łazienki. Chłopcy już poszli. Na zewnątrz została tylko Asha.
- Co tam tyle czasu byliście ?
- Zaczęliśmy się całować i prawie poszliśmy do łóżka ! Ja go chyba kocham.
- Ale ci zrobisz z Davem  - gwoli ścisłości, Dave poznałam na krótko przed wyjazdem i tak jakby jest moim chłopakiem.
- Nie wiem, w sumie to Mario ma Lily, która go wykorzystuje.
- Skąd wiesz ? - pokazałam jej nagrany filmik - i co ja mam zrobić ?
- Ja to bym wszystko powiedział.
- Marco ?! Co ty... ile tu stoisz ?
- Dość długo, aby zrozumieć, że zachowujecie się jak dzieci. Ty go kochasz, on ciebie też. Ty go pożądasz, on ciebie też, mimo to jesteście z ludźmi, których nie kochacie. Gdzie tu jest sens ?
- Czy ktoś powiedział, że wszędzie musi być sens ?
- Boże, to takie trudne ? Pokaż Mario filmik i już.
- To nie takie łatwe - rozpłakałam się.
- Hej spokojnie - Marco mnie przytulił - obiecuje, że użyje wszelkich swoich super mocy, - tutaj zrobił pozę jak superman - aby ci pomóc.
- Dziękuję. Ja teraz pójdę spać - poszłam do siebie, gdzie się umyłam, ubrałam w piżamę i poszłam spać. Mój pocałunek z Mario przerwały wkradające się przez okno do mojego pokoju promienie słońca. Odświeżyłam się, uczesałam i ubrałam, po czym poszłam do kuchni. Zjadłam śniadanie, następnie wzięłam komputer i wyszłam na zewnątrz. Weszłam na internet. Czytałam jakieś głupoty, kiedy moją uwagę przykuł nagłówek : ' Nowa dziewczyna Sergio Ramos'a ', a pod tym widniało zdjęcie wczorajszego pocałunku. Przeczytałam artykuł. Wspomnieli także to, iż prawdopodobnie byłam/jestem nadal związana z Mario. Na dowód dali jakieś nasze zdjęcie.
- To się porobiło.
- Masz rację Marco, porobiło się i to bardzo - wyłączyłam komputer i poszłam popływać. Potem położyłam się i wygrzewałam na słońcu. W pewnej chwili poczułam jak ktoś przejeżdża ręką po moim rozgrzanym ciele.
- Cześć piękna - powiedział Sergio. Jakby tu się od niego odczepić... MARIO ! Wpadłam do 'salonu', gdzie chłopcy grali w FIFA13. Wyciągnęłam Goetze.
- Musisz mi pomóc !
- Jak ? - zauważyłam, że zbliża się Sergio, więc przyciągnęłam Mario do siebie i pocałowałam namiętnie. Na początku był zaskoczony, ale po chwili się wczuł. Po jakiś pięciu minutach odsunęłam się od niego.
- Dziękuję za pomoc. To było to co chciałam od ciebie.
- Ile czasu jeszcze będziesz uciekać ?
- Tak długo, aż dasz sobie spokój - warknęłam i odeszłam do pokoju. Wpadłam w to wszystko po kokardy. Jak można było się zakochać w tym chłopaku. I pomyśleć, że to zaczęło się przez mój cholerny staw skokowy. Popatrzyłam się na kostkę i warknęłam - nienawidzę cię.

__________________

No i jest :) Hahhahah :D
Mam ostatnio bardzo dobry humor. Ogólnie to mam napisany już cały blog :)
Będzie dobrze. Kolejne opowiadanie jest już w produkcji :)

8 paź 2012

Info.

Kochani czytelnicy. Mam kilka rzeczy hmm... do omówienia :)
1. Nowy rozdział będzie za 2 tygodnie gdyż, raczej w tym tygodniu się nie wyrobię, a w przyszłym jade do Berlina.
2. Ile chcecie rozdziałów ?
3. Sceny +18, opisywać czy nie ?
4. Rozdziały będą się pojawiać raz, lub dwa na miesiąc, jednakże będą długie :)
I ostatnie, jeśli chcecie czytać coś, co piszę to w notce wcześniej jest link do mojego bloga :)

13 wrz 2012

Imagine.


Usiadłam przed plakatami i zaczęłam płakać. Pokłóciłam się z najlepszą przyjaciółką, która na koniec wykrzyczała mi w twarz słowa : "Czy ty idiotko nie rozumiesz, że tych piłkarzy całych nie spotkasz nigdy ?! Więc przestań się na nich gapić ciągle !"
- Jak ja mam bez was żyć skoro ja was kocham? - Wstałam i zaczęłam wszystkie zdjęcia i plakaty zrywać. Kiedy na ścianie nie było nic poszłam do kuchni. Spojrzałam na zegarek. Rodzice wrócą o 20, mam 6 godzin. Wzięłam kartkę papieru:
"Skoro to czytacie, znaczy, że mnie już tu nie ma. Przepraszam was, ale nie dawałam rady z rzeczywistością. Po prostu nie wiem... wydaje mi się, że kocham tych piłkarzy. Nie potrafię bez nich żyć, tak więc nie będę żyć. Przykro mi z tego powodu. Uwierzcie, że już od dawna rozważałam tą opcję, lecz zawsze było jakieś ale. Dzisiaj się nie pojawiło, dlatego kończę życie tak, a nie inaczej. Jeśli będziecie kiedykolwiek mogli skontaktować się z Mario Goetze, dajcie mu ten zeszycik z napisem I love football. Jest w nim wszystko napisane co chiałabym mu powiedzieć po angielsku. Tak więc... to koniec. Przepraszam. " Położyłam list w widocznym miejscu i usiadłam na fotelu w pokoju. Z torebki wyciągnęłam tabletki nasenne i wysypałam na rękę 10, po czym je połknęłam. Następnie poszłam do pokoju i napiłam się wódki. Wróciłam do pokoju, po czym wzięłam żyletkę i przejechałam raz, a porządnie po nadgarstku. Krew trysnęła, a ja zaczęłam odpływać. Zamknęłam oczy. To był koniec.

____________

Pod koniec nigdy nie wytrzymuje i zaczynam płakać.
Dziwny jest ten one shot.
Ale powiem wam, że został on napisany w najgorszym moim czasie.
Kiedy płakałam chyba cały czas. O wszystko.
Dlatego wyszedł taki, a nie inny.
To zdanie zostało przeze wypowiedziane, to które wypowiada bohaterka.
Nie wiem kim ona konkretnie jest.
Może być którąś z was, którąś z nas.
Jestem pewna, że gdyby nie moje przyjaciółki skończyłabym tak samo.


Jeśli chcecie poczytać Imaginy zapraszam na mojego własnego bloga - http://short-stories-bout-footballers.blogspot.com/

26 sie 2012

6. Laura

Leżałam właśnie przed domem na leżaku i opalałam się, było dzisiaj wyjątkowo ciepło, a ja odpuściłam trening, pod przykrywką bólu gardła. Poprawiłam okulary na nosie i rozpuściłam włosy.
- Widzę, ze jesteś bardzo chora. – Zaśmiał się Marco, stojący w drzwiach do ogrodu.
- Hej ! – Wstałam i przytuliłam go na przywitanie. – Kto cię tu wpuścił ?
- Asha, przyjechałem z Moritz’em, Mats’em…
- …i Mario. – Wyszeptałam przerywając mu.
- Hej chyba przeżyjesz z nim wieczór ?
- Wieczór ?!- Spytałam się piskliwym głosem.
- Oj, no weź. Wieczór filmowy nie pamiętasz ?
- To weź zaproś Sven’a i Polussię. – Dałam mu kuksańca w bok, a on zarzucił mi rękę na ramiona i weszliśmy do środka. Dla postronnego obserwatora mogło to wyglądać na coś więcej, ale między nami była tylko i wyłącznie przyjaźń. – Siema ludzie. – Przywitałam się z Mario który siedział na kanapie i z Hummels’em który wyżerał mi lodówkę. Moritz siedział zapewne w pokoju Ashy, wolałam tam nie wchodzić. – Hummels jedz jak kulturalny człowiek. Zostało coś jeszcze ? – Mats z pełną buzią jedzenia, wychylił się i pokręcił przecząco głową. Westchnęłam ,ubrałam sukienkę na siebie i do tego wybrałam pasującebaletki.  – Idzie któryś ze mną ? – Spojrzałam się na Marco i Mario którzy się chyba właśnie bili o pilot. Obydwoje stanęli przy moim boku jak jacyś ochroniarze. Poszliśmy do pobliskiego sklepu. Kupiłam owoce, jakieś chipsy, picie i inne rzeczy. Ja szłam z przodu a chłopcy za mną niosąc zakupy.
- Musiałaś tyle tego kupić ? – Zaczął jęczeć Mario. Trzeba wspomnieć, że odezwał się do mnie po raz pierwszy od dwóch tygodni.
- Słaby jesteś, mogę ci jeszcze na barana wskoczyć to będzie wtedy ci ciężko.
- Dobra to dajesz. – Wzięłam rozbieg i wskoczyłam na plecy.
- Jak wy to robicie ? – Spytałam się ich kiedy Mario ruszył. – Asha zawsze lądowała na ziemi.
- My jesteśmy piłkarzami ! Musimy mieć silne nogi. – Marco się zaśmiał.
- A ja jestem kobietą i muszę mieć silne ręce. – Spojrzeli się na mnie pytającym wzrokiem.- Żeby przywalić takim półgłówkom jak wy. – Zaczęli się śmiać, a ja zdzieliłam ich po głowie.
- Au ! To bolało !
- Miało. No szybciej ! Bo się zestarzejemy ! – Pięć minut później byliśmy już w domu. Wypakowałam  zakupy i zamknęłam kuchnię na klucz. – Hummels nawet nie warz się zabrać kluczy ! – Powiedziałam patrząc do barku w poszukiwaniu jakiegoś alkoholu. W końcu wyjęłam Tequile. Zamknęłam nogą barek i postawiłam butelkę na stole. – Marco i co ? Kto przyjdzie ?
- Sven ma brata więc może przyjść z Larsem.
- NIE ! Nie chce go tu widzieć !
- Czemu ? – Mario spojrzał na mnie dziwnie.
- Bo kurwa nie ! Nie chce tego dupka tu widzieć ! – Wbiegłam do góry i wpadłam do pokoju. Podeszłam do szafki i otarłam spływające łzy po policzkach. Otworzyłam szufladę i z samego tyłu wyciągnęłam kopertę, po czym zeszłam na dół już nie powstrzymując łez. Podałam ją bez słów Mario i usiadłam na kanapie.

*Oczyma Mario*

Patrzyłem się dziwnie na tą całą sytuację, Laura chyba jeszcze nigdy nie przeklinała przy mnie. Podała mi jakąś kopertę. Otworzyłem ją, w środku były zdjęcia. To była ona i Lars. Całowali się, przytulali.
- Zwróć uwagę na daty. – Powiedziała ocierając oczy i rozmazując makijaż. 
- Jasne. – Patrzyłem i jakoś nic mi one nie mówiły, na końcu też był Lars tylko z jakąś blondynką. Data była ta sama co na którymś zdjęciu z Lau. – Teraz już rozumiem. – Schowałem z powrotem zdjęcia i oddałem jej. Ona się uśmiechnęła do mnie i chciała pójść do pokoju.
- EJ ! Ja nie byłem jeszcze u ciebie w pokoju ! – Wykrzyknął ‘oburzony’ Marco.
- To chodźcie. – Powiedziała. Marco ruszył pociągając mnie za sobą a Hummels wziął klucze i ucieszony poleciał do lodówki.  Weszliśmy do nowoczesno urządzonego pokoju. Muszę szczerze przyznać, że był ładny. Na szafce stały zdjęcia. Na jednym z nich była Laura z ojcem, na innych już go nie było. W sumie widniała na nich ona i Asha. Ani Matki, ani ojca nie było widać. Miałem zamiar się jej spytać czemu nie ma na zdjęciu rodziców, ale ona stała za mną i sama odpowiedziała, nim zdążyłem otworzyć usta. – Ojciec zmarł dwanaście lat temu. Matka zajęła się wtedy firmą i znalazła jakiegoś bogatego chłopaka, z którym ma Destiny. A mną i Ashą zajmowała się babcia. Takie życie. – Uśmiechnęła się, ale w jej oczach było widać rezygnację. Wzięła ubrania do ręki i zamknęła się w łazience. Spojrzałem na Marco który chodził po pokoju.
- Stary ty to wszystko wiedziałeś ? – Spojrzałem na Reus’a, który pokręcił głową nadal oglądając pokój. Nie wytrzymałem i podszedłem po czym trzepnąłem go w głowę.
- Ała ! Idioto…- Przerwał mu dzwonek telefonu. - Cześć, no. Tak to ten dom. Już schodzę. – Rozłączył się. I zszedł na dół, a ja za nim.

*Oczami Laury*

Ubrałam się, i zmyłam makijaż po czym użyłam eye-linera i mascary. Włosy uczesałam w warkocz, po czym zeszłam na dół. Na dole byli już Robert, Kuba, Łukasz, Mats, Marco i Mario. Westchnęłam.
- ASHA ZAPIERDALAJ NA DÓŁ ! NIE MNÓŻ MI SIĘ TAM U GÓRY! – Chłopcy zaczęli rechotać. – Z czego się tak śmiejecie ? – Patrzyłam się na nich i poszłam do kuchni. W lodówce znowu prawie nic nie było. Na szczęście chipsy schowałam. Wzięłam dwie paczki i postawiłam na stole. Z barku wyciągnęłam jeszcze cynamon i cytrynę. Jak pić to pić porządnie a nie jakieś popierdółki.
- Musisz się tak drzeć ? I do twojej wiadomości nie mnożyłam się tam u góry. – Poinformowała mnie Asha chłodno.
- A co kopulowałaś ? – Tym razem już nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Marco spadł z kanapy ze śmiechu. – No dobra już nie będę już cię tak zawstydzać, usiądźcie gdzieś tam sobie. Skończyło się na tym, że ja siedziałam oparta o fotel na którym siedział Mario, Marco i Polussia Dortmund siedzieli na kanapie, a Asha i Moritz siedzieli na drugim fotelu. To znaczy Asha siedziała Leitnerowi na kolanach. Puściłam Love Actually, bo chłopcy nie mogli się zdecydować pomiędzy Indianą Jonsem, a Terminatorem.
- Musiałaś taki syf puszczać ? – Spytał się mnie prawie śpiący Hummels, który opierał się o Roberta.
- Ciii ! - Uciszyłam go. Akurat była scena kiedy premier wyznaje miłość tej jego pomocnicy, czy komuś. – TO jest takie romantyczne. Zwykła dziewczyna z tak znaną osobistością, miłość jest piękna. – Westchnęłam, a Łukasz który właśnie miał cytrynę w ustach spojrzał się na mnie dziwnie. – No co ?! Jestem dziewczyną i chcę przeżyć taką prawdziwą miłość. – Tym razem Kuba jakoś tak znacząco spojrzał na mnie i na Mario. Ja tylko posłałam mu zabijającego biczfejsa i się skończyło. Oglądnęliśmy i chłopcy wybrali Terminatora. Ja zwinęłam poduszkę spod pleców Gotze i  ułożyłam się na podłodze. Ten film miałam zamiar przespać, ale tak wyszło, że jak zasnęłam to tak spałam. Rano obudziłam się w pokoju, przytulona do Mario, tak spałam w niego wtulona. Spojrzałam na niego wielkimi oczyma. Szybko wyszłam z łóżka i wzięłam ubranie po czym poszłam do łazienki. Umyłam się, zmyłam wczorajszy makijaż i nałożyłam nowy po czym rozczesałam się i ubrałam.  Wyszłam cicho z łazienki i zeszłam na dół. Tam wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Hummels spał przewieszony przez fotel. Marco spał w fotelu, a Łukasz na podłodze. Robert z Kubą spali na kanapie przytuleni. Swoim śmiechem obudziłam Reus’a.
- Cześć mała, jak się spało z Mario ? – Poruszył zabawnie brwiami.
- Właśnie jak to się stało ? Bo jakoś nie ogarniam.
- Zasnęłaś na podłodze w trakcie z Terminatora, nie wiem jak mogłaś to zrobić, i Mario wziął cię na ręce, a ty się w niego wtuliłaś i nie chciałaś puścić więc poszedł spać z tobą. Koniec historii. No ale miejmy nadzieję, że jego dziewczyna nie będzie zazdrosna. – Powiedział i się uśmiechnął. – O właśnie trener mówił żebyś do niego pojechała jak się lepiej poczujesz.
- A właściwie to wy nie macie teraz treningu ? – Spytałam się powoli przyswajając informację, że Goetze ma dziewczynę.
- Wzięliśmy sobie wolne. – Wystawił mi język.
- No ok, to ja jadę, bo wam się akurat chyba trening zaczyna. – Wzięłam kluczyki tym razem od ferrari, bo trzeba było je przepalić, żeby się nie zepsuło. Byłam cholernie zła o to, że jako ostatnia dowiedziałam się o związku chłopaka. Cholera no! Co jak co ale chciałabym o tym wiedzieć. Kiedy dojechałam szybko poszłam w kierunku szatni, jednak zatrzymałam się. Usłyszałam glos dochodzący z pomieszczenia.
- No czeeść kochanie ! Jasne, że cię kocham. Skarbie wiesz, że bycie z Mario nie przeszkodzi nam.- W tym momencie intuicja powiedziała mi żeby zacząć to nagrywać. – Kochanie ja przecież nie kocham tego chłopaka. Goetze to tylko moja zabaweczka. Chce wyciągnąć od niego trochę kasy, a jeśli chłopak myśli, że może liczyć z mojej strony na trochę więcej niż pocałunki to się grubo myli. – Blondynka zachichotała. – Może pojutrze do ciebie tam przyjadę ? W końcu mogę mojego niby chłopaka zostawić na kilka chwil. On i tak jest u kumpla teraz. – W tym momencie wyłączyłam nagrywanie. Byłam zła. Nawet nie miał odwagi przyznać się, że idzie do mnie. Oddaliłam się i głośno stukając obcasami ruszyłam w kierunku szatni. Dziewczyna akurat skończyła rozmawiać.
- Cześć, ty jesteś dziewczyną Mario ? Ja jestem Laura, jego przyjaciółka. – Podałam jej rękę fałszywie się uśmiechając.
- Miło mi. Ja jestem Lily. Nie wiesz tak w ogóle gdzie on jest ? Mają teraz trening, i miałam nadzieję go spotkać.
- Tak, wiem jest razem z Marco, Matsem, Moritzem, Robertem, Kubą i Łukaszem u mnie w domu. – Zanotowałam z satysfakcją, że mina jej zrzedła.  – A teraz przepraszam ale trener mnie wzywał. – Po drodze przywitałam się z Kehl’em, który blond wywłokę kompletnie zignorował co mnie niezmiernie ucieszyło.


________________

Lily Helmich - Urodzona 07.07.1990 r. Jest przeświadczoną o swojej idealności lalą. Pusta jak butelka po wodzie i równie plastikowa. Uwielbia spędzać godziny na zakupach.


21 sie 2012

Chapter 5. Laura


Ledwo zwlokłam się z łóżka, wczoraj chyba trochę przeholowałam z tym alkoholem. Wzięłam komórkę i spojrzałam na zegarek. Była 10, miałam godzinę na zebranie się, bo po pierwsze trzeba opuścić pokój, po drugie o 12 mamy samolot. Obudziłam Ashę, i poszłam do łazienki. Włosy związałam w niedbały koczek i ubrałam się. Umyłam zęby i inne rzeczy. Potem wyszłam i zebrałam swoje rzeczy. Sprawdziłam czy wszystko wzięłam i poszłam do pokoju mojej siostry. Spakowałam jej rzeczy i usiadłam na łóżku.
- Hej Laur, jak ci się spało ?
- Mi dobrze, a tobie mała.
- Też dobrze staruszko. Dzięki ,że mnie spakowałaś. – Zostawiłyśmy u niej rzeczy i poszłyśmy na śniadanie. Zjadłyśmy coś i wróciłyśmy. Wzięłyśmy walizkę i torebki po czym zapłaciłyśmy  i wsiadłyśmy do taksówki, która zawiozła nas na lotnisko.  Przeszłyśmy odprawę i weszłyśmy na pokład, godzinę później byłyśmy już w domu. Zrobiłam porządek z rzeczami i poszłam zrobić sobie długą kąpiel. Umyłam włosy i zawinęłam się w szlafrok po czym zeszłam na dół.
-  Hej Ash, chcesz jakieś jedzonko ? – Spytałam się mojej siostry.
- W sumie możesz coś zrobić, chyba ,że zamawiamy pizzę. – Uśmiechnęłam się.
- To dzwoń, robimy sobie taki babski wieczór ?
- Z wielką chęcią. – Uśmiechnęłam się i zamówiłam pizzę. Potem usiadłam na kanapie obok Ashy. – Dobra, a teraz mów czy jesteś z Moritz’em, czy nie ?
- Bardzo dobrze mi się z nim gada, no i raz go pocałowałam.
- Ale, że jak ?
- No, jak dostałam się na trening, to go pocałowałam, ale to nie specjalnie. To był przypadek, lecz trzeba to przyznać, że dobrze całuje i ,że mnie nie odepchnął.
- Czyli chciał tego ! – Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- No ja tam nie wiem, ale co z tobą i z Mario ?
- Ten chłopak jest naprawdę świetny, ale coś z nim nie tak. Ja uciekam od związku, po Lars’ie nie chce mieć nikogo.
- Nie możesz żyć tylko tym, że on cię kiedyś zranił, zresztą z tego co jego brat mówi, on żałuje.
- No to trochę za późno. – Powiedziałam i wstałam bo pizza przyjechała. Zapłaciłam za nią i postawiłam na stole. Zjadłyśmy z Ash trochę po czym włożyłyśmy resztę do lodówki.
- Dobra, jak nie Mario to co z Marco ?
- Wiesz…-  Zadzwonił telefon. – O wilku mowa.
- Halo ?
- Hej Laura, bo wpadliśmy z chłopakami na pomysł wakacji, bo teraz już nie było okazji.
- No, dajesz jaki.
- Wynajmiemy sobie jacht w Hiszpanii i będziemy sobie pływać. Co ty na to ?
- Ja mam lepszy pomysł. Weźmiemy mój jacht. Dostałam na osiemnastkę od mamusi. Mieści się w nim spokojnie dziesięć osób. A nas ma być ile ?
- No ja, Mario, Mats, Moritz, ty i twoja siostra. Czyli sześć.
- To kiedy byśmy tam polecieli, bo jacht jest w Barcelonie.
- Za miesiąc, tak na tydzień.
- Okey. To pa Marco, do jutra.
- Do jutra.- Asha patrzyła na mnie wyczekująco.
- Co ? – Spytałam się
- No o czym gadaliście ?!
- A mały wypad na jachty za miesiąc. Ty, ja, Marco, Mario, Mats i Moritz. – Uśmiechnęłam się do niej.
- No to dobrze.
- Lovely. – Powiedziałam i poszłam wysuszyć włosy. Zajęło mi to 2 godziny plus jeszcze 2 godziny prostowania ich, więc była już dwudziesta. Ubrałam się w piżamę i umyłam zęby, byłam tak zmęczona, że od razu zasnęłam. Obudziłam się i szybko zrobiłam poranną toaletę po czym włosy zaczesałam w wysoki kucyk. Ubrałam się w strój do ćwiczeń i wzięłam swoje ukochane buty. Do torby wpakowałam ubranie na zmianę, ręcznik i wodę. Uśmiechnięta szybko wsiadłam do auta i podjechałam pod stadion. Wciągnęłam głęboko powietrze i prawie biegiem ruszyłam do damskiej szatni. Zostawiłam rzeczy i ubrałam buty. Po czym truchtem wybiegłam na murawę.
- Siemanko Laura. – Marco mnie przytulił.
- No siema, tak baj de łej czy któreś z was może prowadzić jacht ?
- Moritz. – Spojrzał z uśmiechem na kolegę, który patrzył na nas zdezorientowany, bo nie wiedział czemu patrzyliśmy na niego. – Grasz ? – Rzucił mi piłkę.
- Jak przebiegniesz ze mną dwa kółeczka. – Wyszczerzyłam zęby. Marco odwrócił się i miał zamiar ruszyć, ale ja wzięłam rozbieg i z wielkim impetem wskoczyłam mu na barana, jednak nie wylądowaliśmy na ziemi.
- Co ty robisz ?!
- Biegnę z tobą dwa kółeczka. Czy ja powiedziałam jak przebiegniesz ? Przebiegniesz ze mną na baranach.  – Czułam, że Reus wywrócił oczyma. – Ty nie wywracaj tymi oczyma bo ci je wydłubię. – Odwrócił głowę i spojrzał na mnie z przerażeniem. – Oj no cicho. Biegnij ! – Ruszył grzecznie. Po ‘wyczerpującym’ biegu podzieliliśmy się na czternastoosobowe grupy.   I zaczęła się gra. Ja miałam w zespole  Reusa, Schmelzera, Hummelsa, Kubę, Lewego, Piszczka, Bendera, Leitnera, Gündoğana, Kehla, Großkreutza, Perišića i Langeraka. Reszta grała w drużynie Mario. Na szczęście moja drużyna była lepsza i pokonała tamtych 4:2. Sama strzeliłam 2 bramki, jedną Reus i jedną Lewandowski. Gdy poszliśmy usiąść zauważyłam, że nasz trening obserwuje Klopp.
- Dzień Dobry. – Powiedziałam.
- Cześć Laura. Widzę, że zajęłaś się chłopakami.
- A no. – Spojrzałam na wymęczoną drużynę i się zaśmiałam.  – Chyba powinnam trochę jeszcze z nimi pograć, bo mają słabą kondycję.
- No może powinnaś, ale dziewczyno to jak ty grasz ! Jesteś niesamowita ! Szkoda, że nie możesz grać z chłopakami.
- No ale mogę z nimi trenować. – Uśmiechnęłam się i poszłam do szatni. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, napiłam wody i spakowałam po czym wyszłam. Przy wyjściu natknęłam się na Mario, dzisiaj mi nawet nie powiedział cześć, a przedwczoraj tak słodził. Spojrzałam na niego z pogardą i pewnym siebie krokiem ruszyłam do samochodu.

16 sie 2012

Chapter 4. Asha

Na boisku już rozgrzewało się parę dziewczyn, a wszystko nadzorował trener Peter Krawietz. Ruszyłam w jego stronę,
-Dzień dobry ! - krzyknęłam, gdy znajdowałam się już parę kroków od niego. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.
-Asha! Jak dobrze cię znowu widzieć !
Pokiwałam głową i stanęłam obok niego.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi cię tutaj brakowało. Nie wiedzieliśmy się już masę czasu, a jednak nadal pamiętam tą słodką, małą dziewczynkę, która tak często tutaj przychodziła. - wspominał. - Więc co cię tutaj sprowadza ?
- Wracam do treningów – uśmiechnęłam się od ucha do ucha – Chcę sprawdzić czy jeszcze się do czegoś nadaję.
- W takim razie zapraszamy! Boisko stoi dla Ciebie otworem ! - po tych słowach podał mi klucz do szatni, a ja w podskokach pobiegłam się przebrać. Kiedy wróciłam dziewczyny biegały już z piłką wokół pachołków. Dołączyłam do nich. Na początku nie szło mi za dobrze, ale w końcu nabrałam wprawy i wykonywałam wszystkie ćwiczenia bez problemów. Gdy nadszedł czas na strzelanie bramek trafiałam za każdym razem. Rozpierała mnie duma. Nie sądziłam, że pamiętam cokolwiek. Ale najwyraźniej ukochanego sportu nie da się zapomnieć. Na koniec zrobiłyśmy jeszcze kilka kółek wokół boiska i zatrzymałyśmy się obok Krawietza, który zawzięcie rozmawiał z jakimś chłopakiem. Niektóre z dziewczyn zaczęły wydobywać z siebie piski, a dookoła było słychać szepty. Często powtarzało się słowo „ przystojny, niesamowity, cudowny”. Trudno było się nie domyślić, że miały one opisywać owego szatyna. W końcu trener spojrzał na nas.
- Każda z Was pokazała na co ją stać. Niestety do drużyny dostanie się tylko czwórka – przerwał na chwilę i przyjrzał się nam. - Wiedziałem, że wybór będzie trudny. Dlatego poprosiłem o pomoc Moritza Leitnera, który gra w Borussi.
Wycofał się trochę do tyłu, natomiast do przodu wysunął się ten chłopak.
- Cześć. Trener Peter mnie już przedstawił, więc myślę, że nie muszę tego robić – szatyn słodko się uśmiechnął – Chciałbym tylko powiedzieć, że to nie jest sport dla dziewczyn, które boją się, że złamią sobie paznokcia, lub które chcą olśniewająco wyglądać na boisku. Nie o to tutaj chodzi. Zauważyłem, że niektóre z was prawie płakały, gdy upadły na ziemię. Dlatego głównie obserwowałem osoby, które mimo upadków grały dalej, nie poddawały się, po których było widać, że kochają to co robią.
Nie wiem czy miałam przewidzenie, czy Leitner naprawdę popatrzył w tym momencie w moją stronę.
- Do zespołu dostaje się – przerwał na chwilę i poszedł do trenera. Szepnął coś do niego, a po chwili powiedział : - Asha O'Colley
Otworzyłam szeroko oczy i buzię. Zaczęłam skakać, krzyczeć, łzy popłynęły mi z oczu. Z tej całej euforii, która mnie ogarnęła, rzuciłam się na Moritza i pocałowałam go. Tak właśnie zrobiłam. A on nawet mnie nie odepchnął. Na koniec tylko się zaśmiał.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję – wykrzyczałam mu do ucha, po czym lekko się odsunęłam. Chłopak szeroko się uśmiechał. Przetarłam rękawem łzy spływające po moich policzkach. Jeszcze raz podziękowałam jemu i trenerowi po czym w podskokach udałam się do szatni. Miałam nadzieję, że przyniosłam ojcu powód do dumy.



Kolejne tygodnie mijały głównie na ćwiczeniach i treningach. Chciałam jak najszybciej być w dobrej formie. W końcu wykończona lądowałam w domu, na kanapie z pilotem w ręku. I tak w kółko, jednak nie przeszkadzało mi to. W końcu robiłam coś co pozwalało mi na bycie sobą.

* trzy tygodnie później *

Nie byłam przekonana co do tego całego wyjazdu do Berlina i pójścia na galę, ale widziałam jak bardzo zależało na tym Laurze. Nie chciałam sprawić jej przykrości i zgodziłam się. Po przybyciu na miejsce miałyśmy kilka godzin, aby się przygotować. Od razu udałam się do łazienki, gdzie wzięłam długą i relaksującą kąpiel po czym udałam się do fryzjera. Moje fioletowe włosy zostały uczesane w ten sposób. Byłam usatysfakcjonowana efektem. Z salonu wróciłam prosto do hotelowego pokoju, gdzie ubrałam taki zestaw i zrobiłam makijaż. Na koniec stanęłam przed lustrem i stwierdziłam, że wyglądam nie najgorzej. Uśmiechnięta od ucha do ucha, chwyciłam swoją kurtkę oraz torebkę i zeszłam na dół, gdzie byłam umówiona z Laurą. Rudowłosa prezentowała się bardzo ładnie. Przywitałam się z nią i udałyśmy się do samochodu, który miał nas zawieźć na galę.
Weszłyśmy na salę i popatrzyłam na siostrę, która najwyraźniej szukała wzrokiem kogoś lub czegoś. Po chwili pociągnęła mnie za rękę w stronę jednego ze stolików. Siedziało tam paru chłopaków. Od razu rozpoznałam Mario i Moritza. Gdy mój wzrok natrafił na tego drugiego od razu się zarumieniłam. Nie widziałam go od czasu eliminacji i tego głupiego pocałunku. Pewnie pomyślał, że jestem niezrównoważona psychicznie. Usiadłam na wolnym krześle, a w tym czasie Laura przywitała się z Goetzem.
Rozdanie nagród nie było zbyt ciekawym wydarzeniem. Cały czas ktoś wchodził i schodził ze sceny, niektórzy wysilili się na parę słów lub wygłosili mowy. Nie bardzo mnie to obchodziło. W końcu skoczyła się moja męczarnia i zaczęła się impreza. Pojawił się dj, z głośników wydobywały się znane piosenki, a na parkiecie pojawili się ludzie. Jedną z par oczywiście była Laura z Mario. Uśmiechnęłam się w ich stronę. Słodko razem wyglądali.
-Zatańczysz? - wypalił Moritz. Speszyłam się, ale zgodziłam się. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę parkietu. Zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Kolejna piosenka była wolna, więc zbliżyliśmy się do siebie. Złapał mnie talii, a ja położyłam swoje ręce na jego ramionach.
- Przepraszam, że cię wtedy pocałowałam – zaczęłam – byłam taka szczęśliwa, że nie panowałam nad tym co robię. Nie żebym była jakaś psychicznie chora, nie. Zazwyczaj wiem co robię. Ale dostanie się do drużyny było dla mnie bardzo ważne i trochę mi odbiło.
Leitner zaśmiał się i pokręcił lekko głową. No tak, pewnie popełniłam kolejną gafę.
- Nic się nie stało – zapewnił – Było .. bardzo przyjemnie.
Kolejny raz się zarumieniłam i spuściłam wzrok. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.
- No to może opowiesz mi dlaczego to było dla ciebie tak ważne?
I zaczęłam mu opowiadać całą swoją historię cały czas kręcąc się powoli w kółko, mimo że DJ zdążył puścić już kilka szybkich piosenek. Przed nikim wcześniej, oprócz Laury, nie potrafiłam się otworzyć, a jemu mogłam opowiedzieć wszystko. Słuchał mnie uważnie tylko czasami wtrącając swe uwagi. I to było w nim niesamowite. Sprawiał, że stawałam się normalną sobą. 

_________________________________________


Cześć. Kolejny rozdział za mną. Nie potrafiłam opisać treningu jak coś. XD

Ale chyba nie jest najgorzej, co? ; D

Miłego dnia . ; ))

13 sie 2012

3. Laura


<całość czytaj przy tym >

Patrzyłam się na to wszystko dookoła mnie, leżąc na murawie Signal Iduna Park mając głowę na biodrach Mario Goetze’go. Czy może być coś bardziej niezwykłego ? Spełniłam prawie wszystkie marzenia. Zostały mi 2 :
1.    Pocałować się w deszczu.
2.   Zakochać się szczęśliwie
 Kiedy tak sobie rozmyślałam zaczął padać deszcz. Wyszłam dokładnie na środek stadionu i okręciłam się wkoło z zamkniętymi oczyma. Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ,że to Mario. Zbliżył się jeszcze bardziej po czym mnie pocałował. Tak właśnie moje marzenie się spełnia. Staliśmy tak i całowaliśmy się.  W końcu ja się od niego odsunęłam. Podniosłam rękę do jego policzka z zamiarem położenia jej na nim, ale szybko ją opuściłam i odeszłam od niego. Wzięłam małą i bez słowa minęłam zadziwionych chłopaków. Wsiadłam do Lamborghini i odjechałam kawałek. Nie mogłam wytrzymać, więc zatrzymałam się i oparłam głowę o kierownicę po czym zaczęłam płakać.
- Nie płac, wsystko bendzie dobze. – Mała pogłaskała mnie po głowie.
- Może i będzie, ale nie wszystko będzie takie jak kiedyś. – Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej przez łzy.

*~Oczami Mario~*

- Stary co to było ? – Marco podszedł do mnie na środek.
- Sam nie wiem, ona na mnie tak… dziwnie działa.
- Na każdego z nas działa, w końcu nie każda dziewczyna jeździ takimi samochodami jak ona i do tego gra w piłkę.
- A oprócz tego świetnie całuje i jest piękna.  – Powiedziałem.
- Mam nadzieję, że wiesz w co się pakujesz. Pamiętaj ,że miesiąc temu zerwałeś z Ann
- Wiem, ale ona to przeszłość. – Powiedziałem z niechęcią w głosie. Laura podobała mi się od pierwszej chwili kiedy ją zobaczyłem, gadała wtedy z trenerem. Była taka pewna siebie, duża ilość chłopaków na jej miejscu by nawet słowa nie wykrztusiła a ona normalnie z nim gadała. Na treningach też zwracała mu niekiedy uwagę, że to może być inaczej zrobione. Co dziwnie Jurgen brał to pod uwagę. Na pewno była niezwykła. I każdy dookoła niej to widział. Gdy ktoś z zewnątrz ją widzi, myśli zapewne ,że jest niezależna i silna, ale wiem, że to tylko maska którą przywdziewa. Naprawdę jak każda dziewczyna pragnie być kochana, i mieć kogoś jako oparcie. Każda kobieta potrzebuje tej miłości, a ona jej w życiu nie doświadczyła dużo. Zapełniała tą dziurę treningami. Treningami piłki nożnej i przez jakiś czas tańca. Nikt kto by ją zobaczył nie pomyślałby ile w tej dziewczynie jest sprzeczności i jak jest niezwykła. Ale niezwykłości kogoś nie widać na pierwszy rzut oka, trzeba wejrzeć w tą osobę. Często dusza to piekło ,albo niebo. A wrotami do niej są oczy. W nich można wiele zobaczyć. Ja właśnie zakochałem się najpierw w jej pięknych oczach koloru szarego .  Gdy wtedy na mnie spojrzały… . Uwielbiam spędzać  z Laurą czas bo zawsze daje mi taką pozytywną energie, chęć do życia, do działania. Nie pomyślałbym ,że taka dziewczyna jak ona potrafi po prostu wyjść na środek stadionu i zacząć się kręcić dookoła własnej osi w deszczu. Niektórzy mówią ,że niesamowici ludzie czują deszcz, inni po prostu mokną. Ona zdecydowanie go czuje.

*~Oczami Laury~*
*-trzy tygodnie później-*

Wyszłam spod prysznica w samym ręczniku, spojrzałam do lustra. Odzyskiwałam dawną wagę. Już przytyłam 7 kilo, więc ważyłam 47 kilo. Ubrałam bieliznę i popatrzyłam na moją fryzurę, specjalne byłam u fryzjera. Teraz było widać mój tatuaż, to malutkie M. na karku. Wzięłam kosmetyczkę i się umalowałam. Ubrałam się i zadzwoniłam do Ashy ,żeby zeszła na dół. Byłyśmy w Berlinie i szłyśmy właśnie na galę, wzięłam głęboki oddech i wyszłam z pokoju. Do torebki spakowałam trzymaną w ręku kartę i telefon. Zjechałam windą do holu, gdzie czekała już moja siostra. Ubrana była w swoim stylu. Wzięłam ją pod rękę i wsiadłyśmy do taksówki czekającej pod hotelem. Pięć minut później byłyśmy pod budynkiem w którym miała się odbyć gala. Dałam wejściówki stojącemu ochroniarzowi przy wejściu. Na sali popatrzyłam w kierunku stolika chłopaków, tak jak Marco obiecywał były dwa miejsca wolne dla mnie i dla Ashy. Stęskniłam się za nimi. Od tego pamiętnego pocałunku nie byłam na stadionie, nie potrafiłam spojrzeć na Mario, przez tydzień nawet nie opuszczałam domu. Potem zaczęłam. Ale tylko wtedy kiedy oni mieli treningi. A od tygodnia wróciłam do ćwiczeń. Bo pojutrze idę na trening, w końcu wracam. Moja siostra też, wróciła, tyle ,że ona będzie ćwiczyć z dziewczynami, a ja z facetami. Podeszłam do krzesła i pomachałam wszystkim.
- Hej. - Powiedziałam nieśmiało. - Pierwszy wstał Marco i mnie mocno przytulił a za nim reszta tylko Mario spuścił głowę. Kiedy chłopcy mnie puścili podeszłam do niego. - Wstań. - On zrobił to, po czym przytuliłam go mocno. - Stęskniłam się - Wyszeptałam po czym go puściłam i poszłam usiąść na krześle. 
Kiedy wszystkie statuetki były rozdane, jedna trafiła do Marco, a druga do Mario, czas było na tańce i inne. Zdjęłam marynarkę,a chłopakom dech zaparło. Wiedziałam, że to na nich będzie działać. Goetze wstał i mnie poprosił do tańca, kołysaliśmy się w rytm muzyki przytuleni, kiedy pocałował mnie w szyje, znowu miałam uciekać, ale on mi nie pozwolił. Przyciągnął mnie do siebie.
- Nie dam ci tak łatwo uciec. - Przytknął swoje czoło do mojego. I chyba miałabym zamiast mózgu kisiel gdybym nie zrobiła wtedy tego co zrobiłam. Zbliżyłam moje usta do jego i delikatnie musnęłam jego wargi. Wtedy on pocałował mnie czule, tak jak zawsze chciałam być całowana. Usiedliśmy przy stoliku. Ja na jego kolanach. Popatrzyłam w stronę parkietu gdzie cały czas tańczyła Asha z Moritz'em. Mam nadzieję, że on da jej szczęście. Mario obrócił delikatnie moją twarz w jego kierunku i pocałował.
I właśnie w taki sposób chyba spełniłam wszystkie marzenia.
_____________

I o to jest ;D
Strasznie romantyczny.


Dziękujemy za prawie 500 wyświetleń, 6 komentarzy i 4 obserwatorów. <3

11 sie 2012

Chapter 2. Asha


Tak na wstępie chcę tylko napisać, że akcja tego rozdziału zaczyna się w dzień kiedy Laura wróciła z treningu kontuzjowana. 

*

Znudzona leżałam na kanapie przed telewizorem, kiedy do domu wpadła, a raczej dokuśtykała skrzywiona Laura. Podniosłam się na łokciach i przyjrzałam się jej. Po jej minie zauważyłam, że nie jest zbyt zadowolona.
- Co się stało?
W skrócie opowiedziała mi co i jak. Pomogłam jej dostać się na górę, a gdy poszła do łazienki ja wróciłam na dół, aby kontynuować oglądanie beznadziejnych komedii. W końcu rudowłosa zeszła i zajęła się kolacją. Przy konsumowaniu nadal była w złym humorze. Po posiłku posprzątałam i poszłyśmy razem oglądać telewizję.
- Znowu jakieś romansidło? - jęknęła, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Złapała pilota i przeskakiwała z kanału na kanał, aż w końcu trafiła na mecz piłki nożnej. Szybko wstałam i skierowałam się do swojego pokoju. Rudowłosa pokręciła głową z dezaprobatą.
- Kiedyś to kochałaś – wymamrotała. Zignorowałam ją i ruszyłam po schodach.
- Za tydzień są eliminacje do żeńskiej drużyny piłkarskiej. Powinnaś przyjść ! - krzyknęła za mną.

*
Jak co dzień wybrałam się na poranny jogging. Park o tej porze był jeszcze pusty i mogłam spokojnie biec, nie zawracając sobie głowy tym, że mogę dziwnie wyglądać. Nieuczesane włosy związałam w niedbałego kucyka oraz założyłam pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi w ręce. Nie wspominając już o tym, iż nie miałam na sobie makijażu.
Mimo że w takim wydaniu czułam się najwygodniej, to obawiałam się jakby odebrali to ludzie np. z mojej szkoły. Zawsze umalowana i dobrze ubrana Asha O'Colley wygląda jak zombie i straszy w parku. Pewnie zebrałaby się niemała publiczność, aby to zobaczyć.
Skręciłam w alejkę wzdłuż której po lewej stronie rozciągał się plac zabaw, natomiast po prawej boisko do piłki nożnej na którym, o dziwo, ktoś był. Przebiegłam obok wspominając jak dobrze się kiedyś tam bawiłam. Gdy znajdowałam się obok bramki, piłka potoczyła się przede mną. Zawahałam się na chwilę. Od dawna nie miałam kontaktu z prawie niczym co było związane z piłką nożną. Niechętnie podałam ją do chłopaka na boisku, który szeroko się uśmiechnął.
- Dobrze kopiesz ! - krzyknął do mnie. Pokiwałam głową i ruszyłam przed siebie. Najwidoczniej, mimo tych paru lat  przerwy, nadal coś potrafię.


Tydzień później.

Nie mogłam spać. Cały czas dręczyły mnie wątpliwości, czy aby powinnam iść na eliminacje. Piłka nożna kiedyś była całym moim życiem. I może to głupie, bo w końcu miałam tylko 6 lat i niczego nie rozumiałam. Ugh, sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
Wstałam parę minut po 6 i ruszyłam do łazienki w ręku trzymając taki zestaw ubrań. Wzięłam szybki prysznic, aby się rozbudzić. Ubrałam się, związałam włosy w kłosa, zrobiłam lekki makijaż i wróciłam do pokoju. Otworzyłam szafę, wyjęłam z niej sportową torbę, wrzuciłam do niej strój i na palcach zakradłam się do pokoju Laury. Zabrałam jej buty i szybko zbiegłam na dół. Zjadłam śniadanie, napisałam siostrze karteczkę, że wrócę późno, i wyszłam z domu. Ruszyłam w stronę garażu. Otworzyłam go, wsiadłam do swojego ferrari, na miejsce pasażera wrzuciłam swoją torbę i wyjechałam na podjazd. Po chwili mknęłam w stronę cmentarza.

*

Usiadłam na drewnianej ławeczce ustawionej przed marmurowym pomnikiem. Przebiegłam wzrokiem po złotym napisie.

Denis O'Colley ur. 24.06.1970 zm. 1.06.2000
' śpieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą '

I zaczęłam monolog.
- Pewnie wiesz z czym tutaj przychodzę. Siedzisz w niebie i obserwujesz każdy mój krok. Jestem ciekawa czy jesteś ze mnie dumny – przerwałam na chwilę – Porzuciłam piłkę nożną tylko dlatego, że przypominała mi o wspólnie spędzonych chwilach, żeby zapomnieć. A mimo to przychodziłam tutaj, aby być blisko ciebie. Gdzie tutaj logika i sens?
Westchnęłam. Wstałam i poprawiłam świeczki na grobie.
- Powinnam była nadal grać. Dla ciebie. Uwielbiałaś patrzeć jakie ja i Laura robimy postępy, a ja zamiast nadal przynosić ci radość z pewnością cię zasmuciłam – skrzywiłam się – Ale już chyba wiem co powinnam zrobić.
Wstałam.
- Mam nadzieję, że jeszcze będziesz ze mnie dumny.
Wróciłam do samochodu i ruszyłam w stronę boiska gdzieś przy Westfalenpark.


____________________________________________

Cześć. To mój pierwszy rozdział tutaj. Trochę się nam nim namęczyłam, bo zazwyczaj piszę opowiadania innego typu. I do tego wielką fanką piłki nożnej nie jestem i Jagoda musi mi tłumaczyć dużo rzeczy. : D
Ale mam nadzieję, że moje wypociny chociaż trochę Wam się spodobają i nie zanudzicie się. 

Miłego wieczoru, kochani.  - Gabi aka forever young. ; ))



6 sie 2012

Chapter 1. Laura

Wysiadłam ostrożnie z samochodu, aby nie dotknąć niczego moją nogą. Właśnie, co zrobiłam się zapytacie. Na treningu piłki nożnej skręciłam staw skokowy. Trzeba być mną, aby coś takiego zrobić. Przez najbliższe 2 miesiące nie będę mogła trenować. I to w momencie najfajniejszych treningów.  Mieli nam towarzyszyć  zwycięzcy Bundesligi. Tak, Borussia Dortmund. Męski skład. Cholera mnie bierze na samą myśl, o tym ,że nie będę mogła z nimi trenować. A w tym roku mają strasznie mocny skład. Zamknęłam mój własny samochód i szybko dokuśtykałam do domu. Weszłam do niego. Moja siostra niczym nie zainteresowana siedziała przed telewizorem i oglądała jakąś głupią komedię po raz setny.
- Jestem w domu ! Hello ! Kontuzjowana ! - Powiedziałam i końcu. ta szybko się obróciła.
- Co cię się bejbe stało ? - Spytała podchodząc i łapiąc mnie pod rękę.
- Skręciłam staw skokowy, 2 miesiące przerwy w treningach. Przynajmniej obędzie się bez operacji. W sumie akurat wyzdrowieje na początek sezonu, ale przez najbliższy tydzień artykuły do gazety będę musiała pisać w domu. Asha zaprowadziła mnie na górę do mojego pokoju, a sama poszła do salonu. Rozebrałam się i szybko poszłam do łazienki. Odkręciłam wodę i powoli odwiązywałam bandaż. Noga nie była jakoś bardzo spuchnięta, krwiak mi się zrobił jedynie na boku. Podeszłam do lustra i wyjęłam soczewki z oczu. Nie miałam jakieś wielkiej wady, ale wolałam je nosić. Potem podeszłam do wanny i powoli zanurzyłam się w ciepłej wodzie. Tego mi było trzeba, długiej relaksującej kąpieli. Po godzinie moczenia się wyszłam z wanny i opatuliłam się szlafrokiem, po czym kuśtykając ruszyłam do pokoju. Wzięłam sobie bieliznę i wróciłam do łazienki. Ubrałam moją piżamę i rozczesałam moje długie, marchewkowe włosy. Przemyłam twarz wodą po czym podeszłam do mojej apteczki. Wyjęłam z niej maść i posmarowałam nią nogę. Na to dałam gazę i obwiązałam zwykłym bandażem. W pokoju ubrałam na to wszystko stabilizator.Zeszłam powoli po schodach na dół.
- Asha, chcesz może kolację ? Czy jadłaś.
- Nie, ale nie trudź się sister. 
- Powinnam się tobą opiekować, a nie… - Pokuśtykałam do kuchni. Wyjęłam z lodówki kilka rzeczy i postanowiłam zrobić sałatkę. Opłukałam sałatę, pokroiłam fetę, cebulę i pomidory. Po czym do tego wszystkiego dodałam oliwki i oliwę.– Kolacja gotowa ! – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Asha przewróciła oczyma i szybko poszła po talerze i sałatkę. Postawiła wszystko na stole. W tym czasie ja dokuśtykałam do stołu. 
- I jak było na treningu ?
- Jak miało być ? Okropnie, w końcu akurat dzisiaj musiałam ulec kontuzji. Dzień przed rozpoczęciem treningów z BVB. Jestem po prostu rozgoryczona.  Miałabym okazję potrenować z moją ukochaną drużyną.  Argh. Walnęłam głową w stół. Asha odsunęła się trochę ode mnie.
- Dobrze ty się czujesz ?
- Tak, tylko jestem zła i smutna przez tą kontuzję. 

*Tydzień później*

Wstałam i odetchnęłam, od tygodnia bez piłki nożnej jakoś mi dziwnie. Robię wszystko ,żeby wrócić do dawnej sprawności, ale zaczęłam palić, schudłam przez tydzień 3 kilo. Ważę już 47 kilo. Poszłam do łazienki. Zmyłam resztki wczorajszego makijażu i znowu się umalowałam. Dużo kredki, eye-liner i mascara. Pofalowałam włosy i wyszłam z łazienki. Ubrałam się i popatrzyłam się do lustra. Tak jak wcześniej nie widać było widać jak chudłam, tak teraz o dziwo było to widoczne. Zacisnęłam powieki. Sprawdziłam która godzina, była 10. Asha już gdzie wyszła, bo dzisiaj miało jej cały dzień, nie być a matka ma mi przywieść jej córkę. Zeszłam na dół i usiadłam. Z kostki zeszła już opuchlizna i krwiak. Jednak wolałam chodzić jeszcze w stabilizatorze. Spojrzałam na zegarek, za pół godziny miał być trening, a tej jeszcze nie ma ! W końcu zobaczyłam Mini Coopera mojej matki. Wysiadła, a za nią wyszła mała dziewczynka. Z wyglądu nie można było nie lubić małej.
- Cześć kochanie, tak na wstęp mam pytanko, mogłabym odebrać ją pojutrze ? – Popatrzyła na mnie błagalnie.
- No dobrze. – Wzięłam od niej torbę.
- Tak więc to jest Destiny, Des to jest twoja starsza siostra Laura. Zostaniesz tu u niej. Tak w ogóle Laura to bardzo ładnie ci w tych loczkach. – Pocałowała mnie i małą w policzek po czym odjechała. Szybko odniosłam torbę do środka, zamknęłam drzwi i wróciłam do Des. Ukucnęłam przy niej.
- Kochanie, teraz pojedziemy na trening.
- A będzies tlenować ?
- Nie, kochanie, bo mam kontuzję niestety.
- Dobze
- A teraz chodź do samochodu. – Chciałam jechać porsche, ale mała stała przy lamborghini. No i takim sposobem pojechałyśmy lambo. Gdy dojechałyśmy wzięłam malutką na ręce, żeby nigdzie mi się nie zgubiła. Kiedy wyszłam na murawę wszyscy się ze mną witali. W końcu doszłam do Marco.
- Hej. – Przytuliliśmy się.
- Cześć, a to co za młoda dama.
- Siostra od strony matki.
- Cześć, jestem Marco.
- Cesc, Ja jestem Des. – Pomachała mu.
- Chcesz może nauczyć się grać w piłkę ? – Destiny się na mnie popatrzyła pytająco.
- Jeśli chcesz to idź z wujkiem Marco. – Mała poszła trzymając chłopaka za rękę. Na murawę nagle wpadł Mario dysząc.
- Wie może ktoś, kogo jest to Lamborghini żółte ? – Uśmiechnęłam się do niego.- Cześć Laura. Wiesz może ?
- Dam ci się kochany przejechać. – Otworzył szeroko oczy i buzię. – Zamknij tą twoją mordkę bo ci mucha wleci. – Powiedziałam i ruszyłam w stronę małej grupki dookoła małej, nagle jednak poczułam jak się unoszę. Taak, Mario przerzucił mnie sobie przez ramie i teraz niósł w kompletnie innym  kierunku. Zaczęłam go kopać i bić pięściami. Poczułam jak mnie opuszcza. Objął mnie w pasie.
- Jak chcesz żeby nie mógł mieć dzieci, to nie w taki sposób, co ? – Popatrzyłam na niego i się zaśmiałam.



____________________________________

Nowa bohaterka.

Destiny Nitsch - Urodzona 02.08.2006r. Ma prawie 6 lat. Jest bardzo miła i słodka. Wszyscy którzy ja widzą od razu się w niej zakochują. Mały aniołek.







____________________________________

Pisane przy - Express , Breath Me , Bound To You


I tak o to pojawia się pierwszy rozdział :).
Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu.
Raczej nie ma w nim błędów, no chyba ,że interpunkcja.
Kilka rzeczy jakie powinniście wiedzieć.


+ Opowiadanie zaczyna się dziać 31.07.2012 roku.
+ Akcja toczy się w Dortmundzie.
+ Nie ma żeńskiego klubu BVB, został on wymyślony na potrzeby opowiadania.
+ Jeśli jacyś bohaterowie się pojawią na dłużej to zostaną dodani w zakładce 'Characters'
+ Wszystkie linki są w zakładce 'Linki.'

Tyle ode mnie - Effy. ;3


Laura dla was :D