24 lut 2013

Epilog Laura.

*dziesięć lat później *
- Max, proszę cię oddaj Mil piłkę - powiedziałam zmęczonym głosem. Przed chwilą udało mi się cudem boskim uśpić roczne bliźniaki.
- Mamo, ale ona zawsze dostaje to czego chce.
- Kochanie, jesteś starszy, więc weź sobie po prostu którąś z tony innych piłek znajdujących się w tym domu.
- No dobrze, a zagrasz z nami ?
- Jestem zmęczona, ale jak tato wróci to napewno z wami zagra.
- Okej - Max powiedział ze smutkiem i poszedł do domu po drugą futbolówkę, a w tym czasie Milagros odłożyła tą, która mu zabrała i podeszła do mnie.
- Co ci jest ?
- Jestem zmęczona.
- A pomóc ci w czymś mamusiu ?
- Nie kochanie - pocałowałam ją w rudą główkę.
- Witam moje panie - zjawił się mój mąż. Pocałował mnie w usta, a małej dał buzi w policzek - gdzie Maxie ?
- W domu, szuka piłki. Zajmij się nimi, a ja idę się położyć, bo zaraz padnę.
- Oj kochanie, chodź zaniosę cię - zanim zdążyłam zaprotestować, on wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni.
- Dziękuje ci słońce, gdyby nie ty to bym wysiadła już dawno.
- Nie ma za co, w końcu jesteśmy już ze sobą dziesięć lat - wyjął z kieszeni pudełeczko, w którym znajdował się naszyjnik z serduszkiem, a na nim wygrawerowane 17.08.2015 - 17.08.2025.
- Jesteś kochany - pocałowałam go - ja też mam coś dla ciebie - wyjęłam z komody pudełko. W środku był zegarek z wygraferowaną inskrypcją "Para siempre juntos." - to znaczy na zawsze razem.
- Dziękuje - jeszcze raz się pocałowaliśmy, a mi przypomniał się nasz ślub.

*retrospekcja*

- Nie zgadzam się !
- Mario ?! - Sergio posłał mi uśmiech.
- Kochanie posłuchaj mnie. Od wielu tygodni widzę, a raczej od rozdania nagród, że coraz częściej uciekasz gdzieś myślami i sądzę, że są one przy Mario, więc zrób sobie przysługę i po prostu do niego idź.
- Ale nie, to nie...
- Laura, mną się nie martw. Dam sobie radę.
- Dobrze.
- To idź do niego.
- Ale jesteś pewien, że powinnam ? Co sobie ludzie pomyślą.
- Powinnaś i kto jak kto, ale ty nie powinnaś myśleć o tym co inni ludzie sądzą o tobie.
- Dziękuje - zdjęłam pierścionek zaręczynowy z palca i oddałam go Sergio, po czym pocałowałam go - żegnaj Sergio. Odeszłam od ołtarza i podeszłam do Mario.
- Laura, ja cię kocham i chciałbym abyś została moją żoną. Kiedy dostałem zaproszenie na slub, wiedziałem, że muszę podjąć radykalne kroki, dlatego kupiłem ci pierścionek zaręczynowy. Wyjdziesz za mnie ? Zrozumiem...
- Oj zamknij się. Też cię kocham - pocałowałam go i założyłam pierścionek na palec - a ślub chyba nie powinien się zmarnować - puściłam mu oczko

*koniec retrospekcji*

I tak oto od dziesięciu lat jestem szczęśliwą panią Götze. Matką czwórki dzieci i żoną jednego z najlepszych piłkarzy świata. Kiedy zaczynała się moja przygoda z chłopakami z BVB nigdy nie myślałam, że skończę jako żona jednego z nich, chociaż może kiedyś ta myśl mi przemknęła przez głowę... w końcu Mario podobał mi się od długiego czasu, bardzo długiego. Kocham go od ponad 12 lat. Nigdy nie byłam stała w uczuciach, a tu coś takiego. Jeżeli kogoś naprawdę kochasz, to spotkasz milion innych mężczyzn, minie nawet 20 lat, a ty i tak będziesz go kochać.

________


"Czasami jasność pojawia się na szarym końcu"

Tym cytatem kończę to opowiadanie.
Chce podziękować kilku osobom :

- Gabi, za prowadzenie ze mną tego bloga, wiem, że to ja wprowadziłam cię raczej w świat BVB, a tu proszę teraz lubisz, lubisz Moritza, dziękuję ci także kochana za to, że podsuwałaś mi pomysły, gdy moja głowa była pusta.

- Magda, w szkole motywowałaś mnie do pisania i cisnęłaś na lekcjach, żeby pisać dalej, kto wie jakby się to zakończyło, gdyby nie to, że spodobała ci się historia tej dwójki.

- Jasiu, pomagałeś mi na początku i proszę, po tygodniu miałam tysiąc wejść ! Motywowałeś, chociaż teraz nie jest tak jak kiedyś mówie wielkie, tłuste dziękuje

- wam kochani, za komentowanie, klikanie w reakcje czy samo wchodzenie. Czasem sądziłam, że Laura jest głupia (tępa krowa, mogła być z Mario już dawno), ale podobało wam się to wszystko, bo klikaliście pozytywne reakcje, ba czasem komentowaliście ! Związałam się z tą głupią dziewczyną. Przeżywałam to jak ona. W sumie przecież sama bym... a nie ja bym tak nie pokomplikowała spraw, ale przecież nie jest to moje życie. Może gdzieś na świecie, taka historia przydarzyła się dwójce ludzi. Możecie podstawić za imiona Laury i Mario inne imiona : Effy i Freddie (skins <3), Milagros i Alvaro czy Amelia i Maciej. Ta historia ma w sobie czątke mnie i oddałam się jej bardzo (nie uważałam na lekcjach, po to, aby pisać), więc chociaż teraz was proszę o komentarze. Na sam koniec, pożegnajcie ładnie Laurę, Ashę, Mario, Moritz'a, Marco, Sergio, Unice Mesut'a, Milagros, Maxa, Aidena, Scarlett i Sebastiana (ta dwójka to bliźniaki).

 Jeśli polubiliście moje historie zapraszam was tu -  są tam zapisane wszystkie blogi, jakie istniały, istnieją i będą istnieć. Ta historia raczej nie wróci, chyba, że będziecie chcieli, ale nie będzie tam żadnych zejść i rozejść. Nawet mam ogólny zarys. To czy kiedyś ujrzy on światło dzienne zależy od was.

Kocham was i dziękuję Jagoda/Effy/Milagors/Cathy <3



P.S. To dopiero 2 blog, który został zakończony tak jak chciałam :D

A głównej bohaterce wyglądu użyczyła Ebba Zingemark :)

epilog / asha.

-Aiden, to nie czas na zabawę w chowanego! - krzyknęłam. Sprawdziłam już prawie każdy pokój, a chłopca nigdzie nie było. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię, ale to raczej nie możliwe. Weszłam do kuchni i gdy zorientowałam się że tam także go nie ma, zaczęłam coraz bardziej się denerwować. Za pół godziny ma zacząć się mecz, a ja nie mogę znaleźć własnego dziecka! Ruszyłam znowu do salonu i gdy zorientowałam się kto siedzi na kanapie i trzyma mojego synka, zamarłam. Poczułam motylki w moim brzuchu. Nie potrafiłam powiedzieć czy były one z nerwów czy raczej dlatego, że znajdowałam się w pokoju z Moritzem. Głośno przełknęłam ślinę, gdy Aiden oraz Mo odwrócili głowę w moją stronę. Chłopiec podbiegł do mnie.
-Mama! - wykrzyknął radośnie. Podniosłam go i umieściłam na swoim biodrze. Wtedy dopiero zwróciłam się do Leitnera.
-Co ty tutaj robisz? - zapytałam unikając kontaktu wzrokowego. Gdybym spojrzała w jego oczy z całą pewnością wybuchnęłabym płaczem.
-Więc to prawda? - Mo wstał i ruszył w moją stronę. Podniosłam do góry brew.
-O co chodzi? - potrząsnęłam głową patrząc wszędzie byleby nie na niego.
-Nie udawaj, dobrze wiesz o co mi chodzi.- wymamrotał patrząc na ziemię. Po chwili podniósł głowę i wskazał na Aidena wtulającego się we mnie. - To moje dziecko, prawda?
Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę w tej sytuacji, że będę musiała odpowiedzieć mu na takie pytanie. Myślałam, że jakoś tego uniknę. No cóż, raczej nie.
Lekko pokiwałam głową zagryzając dolną wargę. W końcu odważyłam się na niego spojrzeć. Chciałam widzieć jego reakcję. Na jego twarzy pokazały się różne emocje. Szok, smutek, coś jak ulga.. CZY TO BYŁA RADOŚĆ?! Moritz lekko się uśmiechnął.
-Dlatego wyjechałaś?
Nie mogłam nic z siebie wykrztusić, więc znowu pokiwałam głową.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Bo się bałam. - wymamrotałam.- Nie chciałam obarczać cię problemem jakim jest dziecko. Nie chciałam niszczyć twojej kariery. I .. - przerwałam czując łzy w oczach.
- I? - zapytał.
-I .. Widziałam cię z jakąś dziewczyną, widziałam jak ją całujesz. Właśnie tego dnia chciałam ci o wszystkim powiedzieć. Miałam nadzieję, że się ucieszysz z naszej małej rodzinki, ale ten widok .. Złamał mi serce. - łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - Postanowiłam wyjechać, zacząć nowe życie. Nikt oprócz Laury i Mario nie wiedział, że jestem w ciąży. Później poznałam Wojtka, zaręczyliśmy się, urodziłam ..
-Czekaj. Co? Zaręczyłaś się? - jego oczy były szeroko otwarte. Pokiwałam głową. Co go to wgl obchodzi?- Z kim?
- Z Wojtkiem Szczęsny. - odpowiedziałam. W jego oczach można było zobaczyć ból. Ugh, niech mi ktoś powie co się dzieje. Dlaczego on miałby czuć ból? Najwyraźniej z moim odczytywaniem emocji jest coś nie tak.
-Dlaczego?
-Um, bo go kocham? - zamiast stwierdzenia wyszło mi pytanie.
-Nie kochasz go, prawda?
Dlaczego do cholery on wie co ja czuję? Czy na czole pisze mi, że wcale nie kocham Wojtka?!
Pokręciłam głową. Mogę złożyć przysięgę że na jego twarzy widziałam ulgę.
-Więc kogo kochasz?
-Ciebie. - odpowiedziałam zanim zdołałam się zorientować co robię.

*
-J-ja przepraszam, ale to koniec. - wymamrotałam patrząc na swoje dłonie. - To nie ma sensu, Wojtek. Ja.. Ja nigdy cię nie kochałam. Nie potrafiłam, nie potrafię i nigdy nie będę potrafić. Kocham tylko jedną osobę i zawsze tak będzie. Przepraszam.
Podałam Szczęsnemu pierścionek zaręczynowy po czym odwróciłam się na pięcie i pobiegłam przed siebie. Nie lubiłam ranić ludzi, ale w tym przypadku chyba nie miałam innego wyjścia.


*


-Nie chcę żebyś był ze mną tylko z powodu Aidena. - wyszeptałam patrząc przed siebie. -Chcę żeby miał obydwoje rodziców, ale jeśli nic do mnie nie czujesz po prostu odejdź. Oczywiście będziesz mógł się z nim widywać i te sprawy..
-Och, Asha, po prostu się zamknij.- Mo przerwał mi. Usiadł naprzeciw mnie. Chwycił mój podbródek dwoma palcami i zmusił mnie bym na niego popatrzyła. -Nie jestem z tobą tylko z powodu Aidena. Kocham cię. Dlatego tutaj jestem.
Lekko się uśmiechnęłam i go pocałowałam.
-Ja też cię kocham.





_________________________________________________________

Więc to już koniec mojej przygody z tym opowiadaniem. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was swoimi rozdziałami oraz niewiedzą. Muszę przyznać że bardzo miło mi się tutaj pisało pomimo tego iż nie mam pojęcia o piłce nożnej. ; D
Dziękuję Jagodzie, że zaproponowała mi współpracę. Dziękuję Wam, że komentowaliście i dawaliście opinie. Aww, będę za Wami tęsknić. Kocham Was. *.*
Wgl jak Wam się podoba epilog? Robiłam co mogłam by był jak najlepszy, chociaż nwm czy moje starania coś dały :c 
KOCHAM WAS, DZIĘKUJĘ, PA <3

8 lut 2013

21. Laura

*4 miesiące później*

- Nagrodę dla najlepszego trenera sezonu 2014/2015 dostaje panna Laura O'Colley. Gratulacje ! - Podeszłam na podium i odebrałam statuetkę
- Serdecznie dziękuję, nie myślałam, że to ja odbiorę tą prestiżową nagrodę. Chciałam podziękować całej mojej rodzinie, przyjaciołom i narzeczonemu, a nagrodę zadedykować mojemu synkowi Max'owi, ponieważ dzisiaj mija dziesięć miesięcy odkąd przyszedł na świat - uśmiechnęłam się i powróciłam do stolika przy którym siedziałam, wraz z Sergio i resztą Realu.
- Gratulacje piękna i dziękuję za podziękowania - Ramos pocałował mnie w usta. Cały czas czułam na sobie kogoś spojrzenie. W końcu nie wytrzymałam i przejechałam wzrokiem po całej sali, w końcu zobaczyłam JEGO. Mario siedział przy stoliku z moją siostrą, Marco, Moritz'em i ze swoją dziewczyną. Przeprosiłam na chwilę chłopaków i ruszyłam w tamtym kierunku. Zignorowałam pomocnika i przytuliłam Marco oraz Moritz'a.
- Hej siostrzyczko - pocałowałam Ashę w policzek
- No siemano najlepszy trenerze - zachichotałam.
- Co tam u ciebie słychać ?
- A dobrze, nie najgorzej - zerknęła na Mo - a u ciebie ?
- Świetnie ! Sergio i ja zaręczyliśmy się - pokazałam siostrze pierścionek.
- No nieźle ! Się chłopak wykosztował.
- Możliwe - zachichotałyśmy i usłyszałam zirytowane westchnienie Mario - o hej Götze. Nie zauważyłam cię.
- Przyzwyczaiłaś się do Sergio ?
- No tak, jest wyższy - wiedziałam, że byłam wredna i gdy zobaczyłam smutek w oczach Mario musiałam od nich odejść, bo chciało mi się płakać. Zamknęłam się w kabinie, w łazience i dopiero kiedy byłam ogarnięta wyszłam. Podeszłam do Sergio i go pocałowałam - wracajmy.
- Jasne słońce - Ramos zarzucił mi ręke na ramie i opuściliśmy imprezę. Wróciliśmy do hotelu, gdzie spał Max, nie bałam się go zostawiać samego, ponieważ on miał sen jak kamień. Jak zasnął o ósmej wieczorem, to budził się dopiero po dwunastu godzinach. Wziełam prysznic i ubrałam piżamę, po mnie wszedł Sergio. Kiedy wyszedł, leżałam w łóżku i czytałam gazetę. Ramos położył się koło mnie i zaczął całować moją szyję. Na początku go ignorowałam, ale potem nie udawało mi się.
- Odklej się ode mnie.
- Nie.
- Ramos ostrzegam cię.
- A co ja robię ? - Zrobił szczenięce oczy.
- Wkurwiasz mnie - podniosłam głos.
- Obudzisz Max'a.
- Jak ci pierdolnę !
- No dajesz - zwinęłam gazetę w rulon i mu przywaliłam w głowę.
- Wiesz, że mi się czegoś takiego nie mówi.
- Jesteś zła i nie dobra.
- Tak ?
- Tak.
- No to przygotuj się na celibat. I nie, nie tygodniowy, a miesięczny.
- Co ?!
- Nagrabiłeś sobie - odwróciłam się do niego plecami. Położyłam gazetę na stoliku i zgasiłam lampkę. Jutro dostanę zapewne kwiaty i coś jeszcze. Zawsze Sergio tak robi, a mnie to po prostu rozbawia. Nie jestem na niego zła, bo za co bym miała być ? I obydwoje wiemy, że to nie jest prawdziwa kłótnia. Taką mieliśmy tylko raz, kiedy chciałam pogadać z Mario. Oj, wtedy to nie poznałam Ramos'a, zawsze wyluzowany i zabawny, a wtedy myślałam, że zaraz mnie zabije. No i postawił na swoim, więc nie zadzwoniłam do Götze i zapewne to dlatego nie jestem z Mario, albo przynajmniej nie jesteśmy przyjaciółmi.

*8 miesięcy później*


- Oddychaj, spokojnie, wcale dzisiaj nie wychodzisz za mąż za mąż, wcale nie chcesz uciec od tego, wcale nie kochasz Sergio, wcale nie jesteś pewna, i ogólnie to w ogóle się nie boisz - mówiłam do siebie, siedząc przy stole w moim domu, pijąc kawę. To dzisiaj miałam zostać żoną Sergio, ale ciągle dopadają mnie wątpliowści. To przez to, że mama powiedziała, że wysłała także zaproszenie do Mario, bo po pierwsze to ojciec Max'a, a po drugie to mój były chłopak. Wzięłam głęboki oddech i wstałam, po czym pojechałam do salonu piękności, należącego do mojej madryckiej przyjaciółki.
- Hej Alejandra.
- Hola Laurita. To co ? Dzisiaj wielki dzień ! Wychodzisz za mąż, w mojej opinii, za najprzystojniejeszego zawodnika reprezentacji Hiszpanii.
- Ta...
- Oj Laura, przestań myśleć o Mario, wogóle dzisiaj przestań myśleć ! Niech ci ten przystojny niemiec nie miesza w głowie. Zapomnij o nim ! On jest przeszłością !
- Dobrze - usiadłam na fotelu, a Hiszpanka umyła mi włosy. Następnie wysuszyła je i ułożyła. Jej pomocnice w tym czasie zrobiły mi french manicure i pedicure. Na końcu makijażystka zrobiła mi make-up. Zapłaciłam i pożegnałam się z Ale, a następnie pojechłam na miejsce ceremoni. Moja mama i Asha pomogły mi się ubrać w piękną sukienkę, którą wybierałyśmy bardzo długi czas, następnie ubrałam buty, ich też szukałyśmy długo, ale to dlatego, że nie było żadnych innych pasujących do sukienki.
- Kochanie to masz ode mnie, nosiłam je, kiedy brałam ślub z twoim ojcem - mama wręczyła mi kolczyki, które były stylizowane na stare.
- A skoro mama ci coś daje, ja nie mogę być gorsza. To jest naszyjnik ode mnie - Asha zapieła mi ozdobę na szyi.
- Dziękuje - przytuliłam je. Teraz zostało mi tylko czekać.
- I jak denerwujesz się ? - spytała się moja siostra.
- Bardzo, w końcu tylko jeden raz wychodzi się po raz pierwszy za mąż.
- Kochanie tylko czy ty jesteś tego pewna ? - wtrąciła się mama.
- Czego ?
- Tego, że chcesz być z Sergio. Ja widzę, że nadal coś czujesz do Mario.
- Mamo !
- Kochanie, tak jak mówiłaś tylko raz wychodzi się po raz pierwszy za mąż. I tylko ten pierwszy raz ma miejsce w kościele, więc dobrze się zastanów. Nie popełniaj wielu błędów, takich jak ja, nie opiekowałam się wami, a z ojcem nie rozmawiałam. Nie postępuj zbyt pochopnie. Widzę, że chcesz być z Mario, widzę, że go kochasz. A w Sergio tylko próbujesz się zakochać. I to nieudolnie, dlatego się zastanów. Możesz jeszcze się wycofać
- Mamo nie mieszaj mi !
- Dobrze kochanie - rodzicielka mnie objęła - tylko pamiętaj, że jeszcze możesz zmienić zdanie.
- MAMO ! DAJ JUŻ SPOKÓJ ! - Unice <dop.aut. Wcześniej nie wspomniane imię mamy L.> wzięła mnie pod rękę i odprowadziła pod ołtarz, jednak w czasie tej drogi moje zwątpienie się pogłębiło, ponieważ zobaczyłam Mario.


_______________

Został tylko epilog :)
Za tydzień koniec....

LAURA !


20. Asha


*parę dni po przyjeździe do Dortmundu*

-Proszę, nie mów nikomu że przyjechałam. - zwróciłam się do siostry. Ta tylko pokiwała głową. Wciąż była obrażona o to, że nic jej nie powiedziałam o Wojtku. Ubrałam Aiden'a, założyłam kurtkę i już miałam wychodzić kiedy do środka wpakował się Reus. Spojrzałam przerażona na Laurę, która najwyraźniej nie wiedziała co robić.
-Asha? - przyglądał mi się z uwagą. Powoli pokiwałam głową.- Asha!
Mocno mnie przytulił.
-Wszyscy za tobą tęsknili! - uśmiechnął się szeroko odsuwając mnie od siebie. Złapał w palce moje włosy.- Co się z nimi stało?
Bo tak, moje długie, fioletowe włosy zastąpiły nieco krótsze, jasnobrązowe.
-Troszkę je zmieniłam. - uśmiechnęłam się lekko.- Miło było cię spotkać, Marco. Ale muszę już iść. Do zobaczenia!
Szybko otworzyłam drzwi i wypchnęłam przez nie Aidena, który cały czas stał w kącie, ukrywany przeze mnie.
-A to kto? - Reus wystawił swoją głowę zza drzwi. Odwróciłam się i złapałam małego za rączkę. - To twoje dziecko prawda?
Zaprzeczyłam ruchem głowy w duszy błagając aby dał w to uwierzył.
-To dlatego wyjechałaś, prawda?
Poczułam wielką gulę w gardle. Nie potrafiłam nic z siebie wydusić ani nawet się ruszyć. Natomiast Aiden niecierpliwie przebierał nóżkami. Marco zmierzał w moją stronę, a zdezorientowana Laura stała w drzwiach. Piłkarz uklęknął przed chłopcem.
-To dziecko Moritza, czyż nie? - spojrzał na mnie uważnie.
-Proszę, nic mu nie mów. - z oczu popłynęły mi łzy. Laura natychmiast pojawiła się przy mnie i mocno mnie przytuliła patrząc z wyrzutem na Reusa. Ten podrapał się po karku i zakłopotany wymamrotał przeprosiny.

*

-Masz NIKOMU nie mówić, rozumiesz? Jeśli ktokolwiek się dowie to więcej nie staniesz na boisku.- Laura zagroziła Marco.
-Niby jak ty to .. ?
-Mogę wszystko! - przerwała mu. Chłopak zakrył rękoma twarz, tak jakby chciał powiedzieć ' nie bij mnie!'.
Cała ta sytuacja wyglądała komicznie. Laura w roli groźnej matki, a Reus jako przestraszone dziecko. W końcu rudowłosa wymusiła na nim obietnicę, a ja odetchnęłam z ulgą.


*


-Dowiedzieli się, że wróciłaś. - Laura wymamrotała do słuchawki.- Reus nie potrafi nic zatrzymać dla siebie! Niech ja go tylko dorwę!
Zacisnęłam powieki mając nadzieję, że kiedy je otworzę wszystko okaże się złym snem. Szczęsny objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
-Coś się stało?
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na kanapę.
-Nie, wszystko w porządku. - skłamałam i odwróciłam się do niego przodem. Położyłam dłonie na jego torsie i wtuliłam się jego ciepłe ciało.
-Kocham cię. - wyszeptał w moje włosy. Nie potrafiłam odpowiedzieć mu tym samym.


*

-Przyjdziecie na mecz, prawda? - upewnił się Wojtek.
-Oczywiście, nie przegapilibyśmy tego. - stanęłam na palcach i delikatnie go pocałowałam. Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam do łazienki. Zdecydowałam, że mieszkanie w hotelu nie ma sensu skoro możemy mieszkać w domu moim i Laury. Siostra nie miała nic przeciwko. Początkowo na każdym kroku mierzyła Szczęsnego wzrokiem oraz nie bardzo była zadowolona z jego obecności, ale w końcu dała sobie spokój i starała się go zaakceptować.



_______________________________________________________

Takie w sumie nic. Nudne, niedużo się dzieje. W sumie to się dzieje. Reus wie o Aidenie ! ; 3
Jak widać akcja dzieje się w innym czacie niż w rozdziałach Jagody XD
Z mojej strony zostaje tylko prolog. x

26 sty 2013

19. Laura

* 2 miesiące później*


- Zwołałam tę konferencję, aby wyjaśnić kilka ważnych rzeczy. Ma ona bradziej charakter prywatny. Po pierwsze miesiąc temu zrzekłam się posady trenera Borussi Dortmund. Od jutra przejmę stanowisko drugiego trenera Realu Madryt. Po drugie potwierdzam, iż przez ostatnie dwa miesiące byłam związana z Marco Reus'em. Podkreślam słowo byłam. I na koniec rzecz trzecia i najważniejsza. Mój syn Max, powinien mieć na nazwisko Götze, ponieważ to Mario, jest jego ojcem. Dziękuję - nie czekając przedarłam się przez tłum fotoreporterów i udałam się do wyjścia. Wsiadłam do samochodu, podjechałam pod dom i wzięłam Max'a, który już miał pół roku i kiedy tylko mógł uciekał mi, bo już umiał chodzić, oraz walizki i pojechałam na lotnisko do Düsseldorfu. Po trzech godzinach wylądowałam na madryckim lotnisku - Barajas. przed terminalem stał samochód z logiem Real'u, który zabrał mnie do mojego nowego domu. Kiedy weszłam do niego postawiłam Max'a na podłodze, a sama przeszłam po domu. Wzięłam Małego i go nakarmiłam, po czym zaczęłam się rozpakowywać. Kiedy to zrobiłam położyłam się na łóżku w moim pokoju. Jestem w pięknym Madrycie. Bez Mario. Spojrzałam na zegarek, dochodziła druga po południu, więc wzięłam mojego małego szkraba i poszłam na zakupy. Następnie odniosłam rzeczy do domu i poszłam na Estadio Del Santiago Bernabéu. Weszłam na murawę.
- Dzień dobry - podeszłam do Jose Mourinho.
- Dzień dobry Laura. To jak zostawiasz dziecko twojej asystentce, a ty idziesz pograć z chłopakami ?
- Jasne - zaśmiałam się i poszłam do szatni gdzie się przebrałam i z powrotem wróciłam na boisko. Dołączyłam do piłkarzy, którzy biegali po boisku.
- Laura ?
- Hej Mesut - zaśmiałam się.
- Co ty tu ?
- Co ja tu robię ? Otóż teraz jestem panią trener, to znaczy numer dwa.
- To fajnie. A nie będzie ci przeszkadzać, że Sergio tu jest ?
- Nie, czemu ? Hej Ramos ! - krzyknęłam do Hiszpana.
- Nieopanowana jesteś - Özil wymamrotał pod nosem.
- Oj tam - zachichotałam.
- Hej Laura, co tam u ciebie ? - do naszej dwójki dołączył się Sergio.
- A w sumie wiele się działo przez ten czas kiedy się nie widzieliśmy, ale teraz już w sumie jest okej.
- A co takiego się wydarzyło ?
- Nie wiesz ? Myślałam, że wszystkie gazety świata o tym pisały. Więc po powrocie z Hiszpanii ja i Mario zaczęliśmy być ze sobą. Potem on wyjechał do Londynu, więc się zakończyło wszystko. Potem zaczęłam być z Marco, zerwaliśmy, następnie wyjechałam na zgrupowanie i zaszłam w ciąże z Götze, potem urodziłam, wrócił Mario, byłam znowu z Marco i na końcu na konferencji powiedziałam kto jest ojcem dziecka. Tak, wiem, że to jest jak "Moda na Sukces".
- Nieźle masz namieszane w życiu, ale już jesteś matką ?
- No tak. Chodźcie poznacie mojego synka - podeszliśmy do mojej asystentki i wzięłam od niej małego - chłopcy poznajcie Max'a Mario Götze - mały wyciągnął rączki do Sergio, Hiszpan wziął na ręce małego,a ten ruchem rączki wskazał piłkę. Mesut i ja staliśmy wryci i patrzyliśmy jak Ramos kopie delikatnie piłkę z moim synkiem, któremu wcale nie szło tak źle, jak na dziecko, które od miesiąca chodzi.
____________

Przepraszam, że tak krótko ;c Jeszcze jeden mega długi rozdział i epilog :)
Jeśli polubiliście to opowiadanie zapraszam na http://colorfull-effy-world.blogspot.com/, gdzie w zakładkach są podane inne moje blogi :)
See ya <3

19 sty 2013

18. Asha

* 9 miesięcy później*

- Wojtek! - zawołałam narzeczonego. Tak, dobrze widzicie, zaręczyłam się. Wojtek Szczęsny oświadczył mi się jakiś miesiąc temu, a ja nie potrafiłam powiedzieć "nie". Fakt, cały czas myślałam o Moritzie i wciąż go kochałam, ale moje życie ze Szczęsnym bardziej miało sens. Nie musiałam się niczym martwić. Bramkarz mnie kochał, a ja starałam się go uszczęśliwiać. Nie przeszkadzało mu to, iż jestem w ciąży. Poza tym był niesamowicie przystojny.
Szczęsny chwilę później stanął obok mnie. Wiedział co się dzieje. Byliśmy na to przygotowani od kilku tygodni. Zabrał moją torbę, pomógł mi wydostać się z mieszkania, dojść do samochodu i do niego wsiąść po czym sam usadowił się na miejscu kierowcy i pomknęliśmy do szpitala.


* 2 lata później *

Siedząc na ławeczce na stadionie Arsenalu przyglądałam się jak Wojtek bawi się z Aiden'em, moim synkiem. Chłopiec miał już dwa latka i coraz bardziej przypominał swojego ojca. Przez to nie mogłam zapomnieć o Leitnerze, którego pragnęłam wyrzucić ze swojego życia.
Pytacie co u Mo? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Laura czasem wspomina o nim, gdy rozmawiamy przez telefon, ale ja natychmiast zmieniam temat. Zabroniłam jej też mówić cokolwiek o Aidenie. Chciałam uniknąć  tego, że wiadomość dotrze do któregokolwiek chłopaka z Borussi, a co najważniejsze do samego ojca chłopca. Niepotrzebnie komplikowałabym mu życie.

*

- Mam dla Ciebie niespodziankę. - oznajmił Wojtek wchodząc do mieszkania. Torbę jak zawsze rzucił obok drzwi i ruszył do kuchni. Chwyciłam biegającego po całym pomieszczeniu Aidena i wzięłam go na ręce. Szczęsny pocałował nas w czoło po czym zabrał puszkę pepsi z lodówki i wypił parę łyków. Wpatrywałam się w niego z wyczekiwaniem. Widząc mój wzrok zaśmiał się i odłożył napój.
- W przyszłym tygodniu gramy mecz z Borussią na ich stadionie i .. - przerwał i spojrzał w sufit.
- I co?! - delikatnie walnęłam go w ramię. - Powiedz mi!
- Pomyślałem, że chętnie odwiedziłabyś rodzinę. Dlatego ty i Aiden lecicie tam razem ze mną.
Był wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu, a je nie wiedziałam co mam robić. Jeśli któryś z zawodników Borussi zobaczy małe dziecko przy moim boku to zaczną się pytania. Moritz może się domyślić, że to jego syn, może dostrzec podobieństwo. Jednak z drugiej strony coś ciągnęło mnie do Dortmundu.



Przełamałam swoje lenistwo. Teraz jeszcze jakieś 2 rozdziały do napisania, okej. ;3

13 sty 2013

17. Laura

- Okej, ale możemy wybrać się na kawę, taką przyjacielską oczywiście - dodał. Szczerze wolałabym, aby nie była ona przyjacielska, chciałabym być z Mario, ale to by się nie udało. Nie miałoby prawa.
- Jasne - pojechaliśmy do jakiejś kawiarni.
- To opowiadaj co tam się u ciebie działo, przez ostatnie dwa lata.
- No to po twoim wyjeździe jakoś z pomocą Marco się pozbierałam, niestety na siostrę mogłam liczyć tylko telefonicznie, bo wyjechała. Następnie zaczęłam spotykać się z Marco. Cztery miesiące później zerwaliśmy. Życie jakoś leciało dalej. Skupiałam się głównie na pracy. Następnie owe zgrupowanie. Potem to nie ważne. I wyszło dziecko z tego. Długo nie mogłam w to uwierzyć, ale no tak wyszło. Następnie nagle zjawiła się Asha z dzieckiem z takim jednym piłkarzem. Po prostu telenowela brazylijska. A u ciebie jak było ?
- A dobrze, Londyn był naprawdę piękny. W sumie czas mi mijał na graniu w piłkę i spotykaniem się z moimi kolegami. Nic specjalnego. Brakowało mi ludzi stąd i ciebie.
- Oj Mario,to słodkie, ale kurde. Muszę nakarmić Max'a, więc lecę, pa - cmoknęłam chłopaka w policzek i wyleciałam z kawiarni jakby się paliło. Pojechałam do domu, gdzie nakarmiłam synka i przewinęłam - hej malutki. Mama wróciła ze spotkania z tatą. To jakaś masakra. Ja go chyba nadal kocham, ale przecież jestem silną kobietą i go nie potrzebuję, czyż nie ?
- Weź tabletki na głowę, bo ci zaczyna odbijać.
- Marco ten tekst to przepraszam bardzo skąd ?
- Z mojego mózgu.
- Masz go ? Bo z mojego doświadczenia wynika, że piłkarzom go brakuje.
- Ja go mam - odburknął i usiadł na łóżku. Włożyłam Max'a do łóżeczka i usiadłam koło chłopaka, opierając głowę o jego ramię.
- Tęsknie za nim.
- To wróć do niego. Bądźcie szczęśliwą rodziną.
- Chciałabym, ale nie potrafię - Marco podszedł do łóżeczka i wziął na ręce Max'a
- Popatrz jaki jest podobny do niego. Nie zapomnisz o Mario, mając cząstkę jego przy sobie.
- Dam radę. Mam ciebie, mojego synka i Ashę.
- Laura, żebyś tylko znowu nie cierpiała.
- Cicho już. W sumie gdybyś nie zerwał wtedy ze mną możliwe, że to byłby twój synek.
- Nie roztrząsajmy przeszłości - Marco z powrotem położył Max'a do łóżeczka, bo Mały usnął mu na rękach.
- Czemu ?
- Bo tak.
- Marco - blondyn podszedł do mnie i pocałował. W tym momencie miałam taki mętlik w głowie, że nie było szans, abym racjonalnie myślała i dlatego skończyło się tak jak skończyło.
- Słuchaj Laura, jeśli chcesz możemy być razem.
- Tak Marco, chcę, chcę to wszystko naprawić - NIE ! NIE ! NIE ! To nie z tym facetem powinnaś być ! krzyczało w tamtym momencie moje serce. Nawet mózg to mówił. Wszystko ! Ale ja miałam to gdzieś, w końcu rude jest wredne, więc zignorowałam nawet ten ból w sercu, kiedy mój wzrok padł na komórkę, a na jej tapecie widniało pewne zdjęcie. Przedstawiało ono mianowicie mnie i Mario. Cholera, czemu jestem tak bardzo uparta, że nie potrafię przyznać się do błędu. Czułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy, ale próbowałam je powstrzymać. Mario jest zamkniętym rozdziałem w moim życiu i nie powinnam do niego wracać, ale tak jak Marco mówił, zawsze będę mieć cząstkę niego przy sobie. W postaci Maximiliana Mario Götze'go.


_____

Jestem zła.
Anyway, zapraszam na nowy blog
http://sweet-nothing-gregor.blogspot.com/2013/01/2-turn-around.html