*dziesięć lat później *
- Max, proszę cię oddaj Mil piłkę - powiedziałam zmęczonym głosem. Przed chwilą udało mi się cudem boskim uśpić roczne bliźniaki.
- Mamo, ale ona zawsze dostaje to czego chce.
- Kochanie, jesteś starszy, więc weź sobie po prostu którąś z tony innych piłek znajdujących się w tym domu.
- No dobrze, a zagrasz z nami ?
- Jestem zmęczona, ale jak tato wróci to napewno z wami zagra.
- Okej - Max powiedział ze smutkiem i poszedł do domu po drugą futbolówkę, a w tym czasie Milagros odłożyła tą, która mu zabrała i podeszła do mnie.
- Co ci jest ?
- Jestem zmęczona.
- A pomóc ci w czymś mamusiu ?
- Nie kochanie - pocałowałam ją w rudą główkę.
- Witam moje panie - zjawił się mój mąż. Pocałował mnie w usta, a małej dał buzi w policzek - gdzie Maxie ?
- W domu, szuka piłki. Zajmij się nimi, a ja idę się położyć, bo zaraz padnę.
- Oj kochanie, chodź zaniosę cię - zanim zdążyłam zaprotestować, on wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni.
- Dziękuje ci słońce, gdyby nie ty to bym wysiadła już dawno.
- Nie ma za co, w końcu jesteśmy już ze sobą dziesięć lat - wyjął z kieszeni pudełeczko, w którym znajdował się naszyjnik z serduszkiem, a na nim wygrawerowane 17.08.2015 - 17.08.2025.
- Jesteś kochany - pocałowałam go - ja też mam coś dla ciebie - wyjęłam z komody pudełko. W środku był zegarek z wygraferowaną inskrypcją "Para siempre juntos." - to znaczy na zawsze razem.
- Dziękuje - jeszcze raz się pocałowaliśmy, a mi przypomniał się nasz ślub.
*retrospekcja*
- Nie zgadzam się !
- Mario ?! - Sergio posłał mi uśmiech.
- Kochanie posłuchaj mnie. Od wielu tygodni widzę, a raczej od rozdania nagród, że coraz częściej uciekasz gdzieś myślami i sądzę, że są one przy Mario, więc zrób sobie przysługę i po prostu do niego idź.
- Ale nie, to nie...
- Laura, mną się nie martw. Dam sobie radę.
- Dobrze.
- To idź do niego.
- Ale jesteś pewien, że powinnam ? Co sobie ludzie pomyślą.
- Powinnaś i kto jak kto, ale ty nie powinnaś myśleć o tym co inni ludzie sądzą o tobie.
- Dziękuje - zdjęłam pierścionek zaręczynowy z palca i oddałam go Sergio, po czym pocałowałam go - żegnaj Sergio. Odeszłam od ołtarza i podeszłam do Mario.
- Laura, ja cię kocham i chciałbym abyś została moją żoną. Kiedy dostałem zaproszenie na slub, wiedziałem, że muszę podjąć radykalne kroki, dlatego kupiłem ci pierścionek zaręczynowy. Wyjdziesz za mnie ? Zrozumiem...
- Oj zamknij się. Też cię kocham - pocałowałam go i założyłam pierścionek na palec - a ślub chyba nie powinien się zmarnować - puściłam mu oczko
*koniec retrospekcji*
I tak oto od dziesięciu lat jestem szczęśliwą panią Götze. Matką czwórki dzieci i żoną jednego z najlepszych piłkarzy świata. Kiedy zaczynała się moja przygoda z chłopakami z BVB nigdy nie myślałam, że skończę jako żona jednego z nich, chociaż może kiedyś ta myśl mi przemknęła przez głowę... w końcu Mario podobał mi się od długiego czasu, bardzo długiego. Kocham go od ponad 12 lat. Nigdy nie byłam stała w uczuciach, a tu coś takiego. Jeżeli kogoś naprawdę kochasz, to spotkasz milion innych mężczyzn, minie nawet 20 lat, a ty i tak będziesz go kochać.
________
"Czasami jasność pojawia się na szarym końcu"
Tym cytatem kończę to opowiadanie.
Chce podziękować kilku osobom :
- Gabi, za prowadzenie ze mną tego bloga, wiem, że to ja wprowadziłam cię raczej w świat BVB, a tu proszę teraz lubisz, lubisz Moritza, dziękuję ci także kochana za to, że podsuwałaś mi pomysły, gdy moja głowa była pusta.
- Magda, w szkole motywowałaś mnie do pisania i cisnęłaś na lekcjach, żeby pisać dalej, kto wie jakby się to zakończyło, gdyby nie to, że spodobała ci się historia tej dwójki.
- Jasiu, pomagałeś mi na początku i proszę, po tygodniu miałam tysiąc wejść ! Motywowałeś, chociaż teraz nie jest tak jak kiedyś mówie wielkie, tłuste dziękuje
- wam kochani, za komentowanie, klikanie w reakcje czy samo wchodzenie. Czasem sądziłam, że Laura jest głupia (tępa krowa, mogła być z Mario już dawno), ale podobało wam się to wszystko, bo klikaliście pozytywne reakcje, ba czasem komentowaliście ! Związałam się z tą głupią dziewczyną. Przeżywałam to jak ona. W sumie przecież sama bym... a nie ja bym tak nie pokomplikowała spraw, ale przecież nie jest to moje życie. Może gdzieś na świecie, taka historia przydarzyła się dwójce ludzi. Możecie podstawić za imiona Laury i Mario inne imiona : Effy i Freddie (skins <3), Milagros i Alvaro czy Amelia i Maciej. Ta historia ma w sobie czątke mnie i oddałam się jej bardzo (nie uważałam na lekcjach, po to, aby pisać), więc chociaż teraz was proszę o komentarze. Na sam koniec, pożegnajcie ładnie Laurę, Ashę, Mario, Moritz'a, Marco, Sergio, Unice Mesut'a, Milagros, Maxa, Aidena, Scarlett i Sebastiana (ta dwójka to bliźniaki).
Jeśli polubiliście moje historie zapraszam was tu - są tam zapisane wszystkie blogi, jakie istniały, istnieją i będą istnieć. Ta historia raczej nie wróci, chyba, że będziecie chcieli, ale nie będzie tam żadnych zejść i rozejść. Nawet mam ogólny zarys. To czy kiedyś ujrzy on światło dzienne zależy od was.
Kocham was i dziękuję Jagoda/Effy/Milagors/Cathy <3
P.S. To dopiero 2 blog, który został zakończony tak jak chciałam :D
A głównej bohaterce wyglądu użyczyła Ebba Zingemark :)
Boże proszę żeby to się potoczyło dalej :) jest świetne i tak samo jak ty czasami nie uważałam na lekcjach ale dlatego że myślałam o tym wszystkim... Tak się w to wczułam.. Myślę że każda z nas chciała by taką historię z takim happy endem. ;) Mam nadzieję że to potoczy się dalej bo jestem bardzo bardzo ciekawa i nie mogę tego jak na razie ' odciąć ' ... Będę jak dotychczas codziennie sprawdzać czy jest coś nowego.. Tak z przyzwyczajenia i może kiedyś się doczekam <3
OdpowiedzUsuńJest świetne ;) mam wielką nadzieję że to potoczy się dalej ;P
OdpowiedzUsuńmimo iz nie zawsze mialam czas na komentowanie to prawie codzinnie sprawdzalam tego bloga, szkoda ze juz sie skonczyl, ale co dobre to sie szybko konczy.
OdpowiedzUsuńdziekuje za to opowiadanie! wciagnelo mnie mimo iz nie lubie pilki noznej (choc wiem co to spalony xP)
lots of love, L.