Ledwo zwlokłam się z łóżka, wczoraj chyba trochę
przeholowałam z tym alkoholem. Wzięłam komórkę i spojrzałam na zegarek. Była
10, miałam godzinę na zebranie się, bo po pierwsze trzeba opuścić pokój, po
drugie o 12 mamy samolot. Obudziłam Ashę, i poszłam do łazienki. Włosy
związałam w niedbały koczek i ubrałam się. Umyłam zęby i inne rzeczy. Potem
wyszłam i zebrałam swoje rzeczy. Sprawdziłam czy wszystko wzięłam i poszłam do
pokoju mojej siostry. Spakowałam jej rzeczy i usiadłam na łóżku.
- Hej Laur, jak ci się spało ?
- Mi dobrze, a tobie mała.
- Też dobrze staruszko. Dzięki ,że mnie spakowałaś. –
Zostawiłyśmy u niej rzeczy i poszłyśmy na śniadanie. Zjadłyśmy coś i
wróciłyśmy. Wzięłyśmy walizkę i torebki po czym zapłaciłyśmy i wsiadłyśmy do taksówki, która zawiozła nas
na lotnisko. Przeszłyśmy odprawę i
weszłyśmy na pokład, godzinę później byłyśmy już w domu. Zrobiłam porządek z
rzeczami i poszłam zrobić sobie długą kąpiel. Umyłam włosy i zawinęłam się w
szlafrok po czym zeszłam na dół.
- Hej Ash, chcesz
jakieś jedzonko ? – Spytałam się mojej siostry.
- W sumie możesz coś zrobić, chyba ,że zamawiamy pizzę. –
Uśmiechnęłam się.
- To dzwoń, robimy sobie taki babski wieczór ?
- Z wielką chęcią. – Uśmiechnęłam się i zamówiłam pizzę.
Potem usiadłam na kanapie obok Ashy. – Dobra, a teraz mów czy jesteś z
Moritz’em, czy nie ?
- Bardzo dobrze mi się z nim gada, no i raz go pocałowałam.
- Ale, że jak ?
- No, jak dostałam się na trening, to go pocałowałam, ale to
nie specjalnie. To był przypadek, lecz trzeba to przyznać, że dobrze całuje i
,że mnie nie odepchnął.
- Czyli chciał tego ! – Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- No ja tam nie wiem, ale co z tobą i z Mario ?
- Ten chłopak jest naprawdę świetny, ale coś z nim nie tak.
Ja uciekam od związku, po Lars’ie nie chce mieć nikogo.
- Nie możesz żyć tylko tym, że on cię kiedyś zranił, zresztą
z tego co jego brat mówi, on żałuje.
- No to trochę za późno. – Powiedziałam i wstałam bo pizza
przyjechała. Zapłaciłam za nią i postawiłam na stole. Zjadłyśmy z Ash trochę po
czym włożyłyśmy resztę do lodówki.
- Dobra, jak nie Mario to co z Marco ?
- Wiesz…- Zadzwonił
telefon. – O wilku mowa.
- Halo ?
- Hej Laura, bo
wpadliśmy z chłopakami na pomysł wakacji, bo teraz już nie było okazji.
- No, dajesz jaki.
- Wynajmiemy sobie
jacht w Hiszpanii i będziemy sobie pływać. Co ty na to ?
- Ja mam lepszy
pomysł. Weźmiemy mój jacht. Dostałam na osiemnastkę od mamusi. Mieści się w nim
spokojnie dziesięć osób. A nas ma być ile ?
- No ja, Mario, Mats,
Moritz, ty i twoja siostra. Czyli sześć.
- To kiedy byśmy tam
polecieli, bo jacht jest w Barcelonie.
- Za miesiąc, tak na
tydzień.
- Okey. To pa Marco,
do jutra.
- Do jutra.- Asha
patrzyła na mnie wyczekująco.
- Co ? – Spytałam się
- No o czym gadaliście ?!
- A mały wypad na jachty za miesiąc. Ty, ja, Marco, Mario,
Mats i Moritz. – Uśmiechnęłam się do niej.
- No to dobrze.
- Lovely. – Powiedziałam i poszłam wysuszyć włosy. Zajęło mi
to 2 godziny plus jeszcze 2 godziny prostowania ich, więc była już dwudziesta.
Ubrałam się w piżamę i umyłam zęby, byłam tak zmęczona, że od razu zasnęłam. Obudziłam
się i szybko zrobiłam poranną toaletę po czym włosy zaczesałam w wysoki kucyk.
Ubrałam się w strój do ćwiczeń i wzięłam swoje ukochane buty. Do torby
wpakowałam ubranie na zmianę, ręcznik i wodę. Uśmiechnięta szybko wsiadłam do
auta i podjechałam pod stadion. Wciągnęłam głęboko powietrze i prawie biegiem
ruszyłam do damskiej szatni. Zostawiłam rzeczy i ubrałam buty. Po czym truchtem
wybiegłam na murawę.
- Siemanko Laura. – Marco mnie przytulił.
- No siema, tak baj de łej czy któreś z was może prowadzić
jacht ?
- Moritz. – Spojrzał z uśmiechem na kolegę, który patrzył na
nas zdezorientowany, bo nie wiedział czemu patrzyliśmy na niego. – Grasz ? –
Rzucił mi piłkę.
- Jak przebiegniesz ze mną dwa kółeczka. – Wyszczerzyłam
zęby. Marco odwrócił się i miał zamiar ruszyć, ale ja wzięłam rozbieg i z
wielkim impetem wskoczyłam mu na barana, jednak nie wylądowaliśmy na ziemi.
- Co ty robisz ?!
- Biegnę z tobą dwa kółeczka. Czy ja powiedziałam jak
przebiegniesz ? Przebiegniesz ze mną na baranach. – Czułam, że Reus wywrócił oczyma. – Ty nie
wywracaj tymi oczyma bo ci je wydłubię. – Odwrócił głowę i spojrzał na mnie z
przerażeniem. – Oj no cicho. Biegnij ! – Ruszył grzecznie. Po ‘wyczerpującym’ biegu
podzieliliśmy się na czternastoosobowe grupy.
I zaczęła się gra. Ja miałam w zespole Reusa, Schmelzera, Hummelsa, Kubę, Lewego,
Piszczka, Bendera, Leitnera, Gündoğana, Kehla, Großkreutza, Perišića i Langeraka.
Reszta grała w drużynie Mario. Na szczęście moja drużyna była lepsza i pokonała
tamtych 4:2. Sama strzeliłam 2 bramki, jedną Reus i jedną Lewandowski. Gdy
poszliśmy usiąść zauważyłam, że nasz trening obserwuje Klopp.
- Dzień Dobry. – Powiedziałam.
- Cześć Laura. Widzę, że zajęłaś się chłopakami.
- A no. – Spojrzałam na wymęczoną drużynę i się zaśmiałam. – Chyba powinnam trochę jeszcze z nimi pograć,
bo mają słabą kondycję.
- No może powinnaś, ale dziewczyno to jak ty grasz ! Jesteś
niesamowita ! Szkoda, że nie możesz grać z chłopakami.
- No ale mogę z nimi trenować. – Uśmiechnęłam się i poszłam
do szatni. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, napiłam wody i spakowałam po
czym wyszłam. Przy wyjściu natknęłam się na Mario, dzisiaj mi nawet nie
powiedział cześć, a przedwczoraj tak słodził. Spojrzałam na niego z pogardą i
pewnym siebie krokiem ruszyłam do samochodu.
piszesz fantastyczne rozdziały, w których bardzo łatwo wczuć się w to co się dzieje :)
OdpowiedzUsuńno kolejny zajebisty rozdział ;) czekam na nastepny!
OdpowiedzUsuń