26 sie 2012

6. Laura

Leżałam właśnie przed domem na leżaku i opalałam się, było dzisiaj wyjątkowo ciepło, a ja odpuściłam trening, pod przykrywką bólu gardła. Poprawiłam okulary na nosie i rozpuściłam włosy.
- Widzę, ze jesteś bardzo chora. – Zaśmiał się Marco, stojący w drzwiach do ogrodu.
- Hej ! – Wstałam i przytuliłam go na przywitanie. – Kto cię tu wpuścił ?
- Asha, przyjechałem z Moritz’em, Mats’em…
- …i Mario. – Wyszeptałam przerywając mu.
- Hej chyba przeżyjesz z nim wieczór ?
- Wieczór ?!- Spytałam się piskliwym głosem.
- Oj, no weź. Wieczór filmowy nie pamiętasz ?
- To weź zaproś Sven’a i Polussię. – Dałam mu kuksańca w bok, a on zarzucił mi rękę na ramiona i weszliśmy do środka. Dla postronnego obserwatora mogło to wyglądać na coś więcej, ale między nami była tylko i wyłącznie przyjaźń. – Siema ludzie. – Przywitałam się z Mario który siedział na kanapie i z Hummels’em który wyżerał mi lodówkę. Moritz siedział zapewne w pokoju Ashy, wolałam tam nie wchodzić. – Hummels jedz jak kulturalny człowiek. Zostało coś jeszcze ? – Mats z pełną buzią jedzenia, wychylił się i pokręcił przecząco głową. Westchnęłam ,ubrałam sukienkę na siebie i do tego wybrałam pasującebaletki.  – Idzie któryś ze mną ? – Spojrzałam się na Marco i Mario którzy się chyba właśnie bili o pilot. Obydwoje stanęli przy moim boku jak jacyś ochroniarze. Poszliśmy do pobliskiego sklepu. Kupiłam owoce, jakieś chipsy, picie i inne rzeczy. Ja szłam z przodu a chłopcy za mną niosąc zakupy.
- Musiałaś tyle tego kupić ? – Zaczął jęczeć Mario. Trzeba wspomnieć, że odezwał się do mnie po raz pierwszy od dwóch tygodni.
- Słaby jesteś, mogę ci jeszcze na barana wskoczyć to będzie wtedy ci ciężko.
- Dobra to dajesz. – Wzięłam rozbieg i wskoczyłam na plecy.
- Jak wy to robicie ? – Spytałam się ich kiedy Mario ruszył. – Asha zawsze lądowała na ziemi.
- My jesteśmy piłkarzami ! Musimy mieć silne nogi. – Marco się zaśmiał.
- A ja jestem kobietą i muszę mieć silne ręce. – Spojrzeli się na mnie pytającym wzrokiem.- Żeby przywalić takim półgłówkom jak wy. – Zaczęli się śmiać, a ja zdzieliłam ich po głowie.
- Au ! To bolało !
- Miało. No szybciej ! Bo się zestarzejemy ! – Pięć minut później byliśmy już w domu. Wypakowałam  zakupy i zamknęłam kuchnię na klucz. – Hummels nawet nie warz się zabrać kluczy ! – Powiedziałam patrząc do barku w poszukiwaniu jakiegoś alkoholu. W końcu wyjęłam Tequile. Zamknęłam nogą barek i postawiłam butelkę na stole. – Marco i co ? Kto przyjdzie ?
- Sven ma brata więc może przyjść z Larsem.
- NIE ! Nie chce go tu widzieć !
- Czemu ? – Mario spojrzał na mnie dziwnie.
- Bo kurwa nie ! Nie chce tego dupka tu widzieć ! – Wbiegłam do góry i wpadłam do pokoju. Podeszłam do szafki i otarłam spływające łzy po policzkach. Otworzyłam szufladę i z samego tyłu wyciągnęłam kopertę, po czym zeszłam na dół już nie powstrzymując łez. Podałam ją bez słów Mario i usiadłam na kanapie.

*Oczyma Mario*

Patrzyłem się dziwnie na tą całą sytuację, Laura chyba jeszcze nigdy nie przeklinała przy mnie. Podała mi jakąś kopertę. Otworzyłem ją, w środku były zdjęcia. To była ona i Lars. Całowali się, przytulali.
- Zwróć uwagę na daty. – Powiedziała ocierając oczy i rozmazując makijaż. 
- Jasne. – Patrzyłem i jakoś nic mi one nie mówiły, na końcu też był Lars tylko z jakąś blondynką. Data była ta sama co na którymś zdjęciu z Lau. – Teraz już rozumiem. – Schowałem z powrotem zdjęcia i oddałem jej. Ona się uśmiechnęła do mnie i chciała pójść do pokoju.
- EJ ! Ja nie byłem jeszcze u ciebie w pokoju ! – Wykrzyknął ‘oburzony’ Marco.
- To chodźcie. – Powiedziała. Marco ruszył pociągając mnie za sobą a Hummels wziął klucze i ucieszony poleciał do lodówki.  Weszliśmy do nowoczesno urządzonego pokoju. Muszę szczerze przyznać, że był ładny. Na szafce stały zdjęcia. Na jednym z nich była Laura z ojcem, na innych już go nie było. W sumie widniała na nich ona i Asha. Ani Matki, ani ojca nie było widać. Miałem zamiar się jej spytać czemu nie ma na zdjęciu rodziców, ale ona stała za mną i sama odpowiedziała, nim zdążyłem otworzyć usta. – Ojciec zmarł dwanaście lat temu. Matka zajęła się wtedy firmą i znalazła jakiegoś bogatego chłopaka, z którym ma Destiny. A mną i Ashą zajmowała się babcia. Takie życie. – Uśmiechnęła się, ale w jej oczach było widać rezygnację. Wzięła ubrania do ręki i zamknęła się w łazience. Spojrzałem na Marco który chodził po pokoju.
- Stary ty to wszystko wiedziałeś ? – Spojrzałem na Reus’a, który pokręcił głową nadal oglądając pokój. Nie wytrzymałem i podszedłem po czym trzepnąłem go w głowę.
- Ała ! Idioto…- Przerwał mu dzwonek telefonu. - Cześć, no. Tak to ten dom. Już schodzę. – Rozłączył się. I zszedł na dół, a ja za nim.

*Oczami Laury*

Ubrałam się, i zmyłam makijaż po czym użyłam eye-linera i mascary. Włosy uczesałam w warkocz, po czym zeszłam na dół. Na dole byli już Robert, Kuba, Łukasz, Mats, Marco i Mario. Westchnęłam.
- ASHA ZAPIERDALAJ NA DÓŁ ! NIE MNÓŻ MI SIĘ TAM U GÓRY! – Chłopcy zaczęli rechotać. – Z czego się tak śmiejecie ? – Patrzyłam się na nich i poszłam do kuchni. W lodówce znowu prawie nic nie było. Na szczęście chipsy schowałam. Wzięłam dwie paczki i postawiłam na stole. Z barku wyciągnęłam jeszcze cynamon i cytrynę. Jak pić to pić porządnie a nie jakieś popierdółki.
- Musisz się tak drzeć ? I do twojej wiadomości nie mnożyłam się tam u góry. – Poinformowała mnie Asha chłodno.
- A co kopulowałaś ? – Tym razem już nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Marco spadł z kanapy ze śmiechu. – No dobra już nie będę już cię tak zawstydzać, usiądźcie gdzieś tam sobie. Skończyło się na tym, że ja siedziałam oparta o fotel na którym siedział Mario, Marco i Polussia Dortmund siedzieli na kanapie, a Asha i Moritz siedzieli na drugim fotelu. To znaczy Asha siedziała Leitnerowi na kolanach. Puściłam Love Actually, bo chłopcy nie mogli się zdecydować pomiędzy Indianą Jonsem, a Terminatorem.
- Musiałaś taki syf puszczać ? – Spytał się mnie prawie śpiący Hummels, który opierał się o Roberta.
- Ciii ! - Uciszyłam go. Akurat była scena kiedy premier wyznaje miłość tej jego pomocnicy, czy komuś. – TO jest takie romantyczne. Zwykła dziewczyna z tak znaną osobistością, miłość jest piękna. – Westchnęłam, a Łukasz który właśnie miał cytrynę w ustach spojrzał się na mnie dziwnie. – No co ?! Jestem dziewczyną i chcę przeżyć taką prawdziwą miłość. – Tym razem Kuba jakoś tak znacząco spojrzał na mnie i na Mario. Ja tylko posłałam mu zabijającego biczfejsa i się skończyło. Oglądnęliśmy i chłopcy wybrali Terminatora. Ja zwinęłam poduszkę spod pleców Gotze i  ułożyłam się na podłodze. Ten film miałam zamiar przespać, ale tak wyszło, że jak zasnęłam to tak spałam. Rano obudziłam się w pokoju, przytulona do Mario, tak spałam w niego wtulona. Spojrzałam na niego wielkimi oczyma. Szybko wyszłam z łóżka i wzięłam ubranie po czym poszłam do łazienki. Umyłam się, zmyłam wczorajszy makijaż i nałożyłam nowy po czym rozczesałam się i ubrałam.  Wyszłam cicho z łazienki i zeszłam na dół. Tam wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Hummels spał przewieszony przez fotel. Marco spał w fotelu, a Łukasz na podłodze. Robert z Kubą spali na kanapie przytuleni. Swoim śmiechem obudziłam Reus’a.
- Cześć mała, jak się spało z Mario ? – Poruszył zabawnie brwiami.
- Właśnie jak to się stało ? Bo jakoś nie ogarniam.
- Zasnęłaś na podłodze w trakcie z Terminatora, nie wiem jak mogłaś to zrobić, i Mario wziął cię na ręce, a ty się w niego wtuliłaś i nie chciałaś puścić więc poszedł spać z tobą. Koniec historii. No ale miejmy nadzieję, że jego dziewczyna nie będzie zazdrosna. – Powiedział i się uśmiechnął. – O właśnie trener mówił żebyś do niego pojechała jak się lepiej poczujesz.
- A właściwie to wy nie macie teraz treningu ? – Spytałam się powoli przyswajając informację, że Goetze ma dziewczynę.
- Wzięliśmy sobie wolne. – Wystawił mi język.
- No ok, to ja jadę, bo wam się akurat chyba trening zaczyna. – Wzięłam kluczyki tym razem od ferrari, bo trzeba było je przepalić, żeby się nie zepsuło. Byłam cholernie zła o to, że jako ostatnia dowiedziałam się o związku chłopaka. Cholera no! Co jak co ale chciałabym o tym wiedzieć. Kiedy dojechałam szybko poszłam w kierunku szatni, jednak zatrzymałam się. Usłyszałam glos dochodzący z pomieszczenia.
- No czeeść kochanie ! Jasne, że cię kocham. Skarbie wiesz, że bycie z Mario nie przeszkodzi nam.- W tym momencie intuicja powiedziała mi żeby zacząć to nagrywać. – Kochanie ja przecież nie kocham tego chłopaka. Goetze to tylko moja zabaweczka. Chce wyciągnąć od niego trochę kasy, a jeśli chłopak myśli, że może liczyć z mojej strony na trochę więcej niż pocałunki to się grubo myli. – Blondynka zachichotała. – Może pojutrze do ciebie tam przyjadę ? W końcu mogę mojego niby chłopaka zostawić na kilka chwil. On i tak jest u kumpla teraz. – W tym momencie wyłączyłam nagrywanie. Byłam zła. Nawet nie miał odwagi przyznać się, że idzie do mnie. Oddaliłam się i głośno stukając obcasami ruszyłam w kierunku szatni. Dziewczyna akurat skończyła rozmawiać.
- Cześć, ty jesteś dziewczyną Mario ? Ja jestem Laura, jego przyjaciółka. – Podałam jej rękę fałszywie się uśmiechając.
- Miło mi. Ja jestem Lily. Nie wiesz tak w ogóle gdzie on jest ? Mają teraz trening, i miałam nadzieję go spotkać.
- Tak, wiem jest razem z Marco, Matsem, Moritzem, Robertem, Kubą i Łukaszem u mnie w domu. – Zanotowałam z satysfakcją, że mina jej zrzedła.  – A teraz przepraszam ale trener mnie wzywał. – Po drodze przywitałam się z Kehl’em, który blond wywłokę kompletnie zignorował co mnie niezmiernie ucieszyło.


________________

Lily Helmich - Urodzona 07.07.1990 r. Jest przeświadczoną o swojej idealności lalą. Pusta jak butelka po wodzie i równie plastikowa. Uwielbia spędzać godziny na zakupach.


2 komentarze:

  1. i jak zwykle extra! (: czekam aż rozkręci się akcja pomiędzy dziewczynami i chłopakami xD

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to opowiadanie ;) nie jestem fanką piłki nożnej, ale ty tak to zaje.biście opisujesz, że czytam to z ogromną przyjemnością ;*

    OdpowiedzUsuń