11 sie 2012

Chapter 2. Asha


Tak na wstępie chcę tylko napisać, że akcja tego rozdziału zaczyna się w dzień kiedy Laura wróciła z treningu kontuzjowana. 

*

Znudzona leżałam na kanapie przed telewizorem, kiedy do domu wpadła, a raczej dokuśtykała skrzywiona Laura. Podniosłam się na łokciach i przyjrzałam się jej. Po jej minie zauważyłam, że nie jest zbyt zadowolona.
- Co się stało?
W skrócie opowiedziała mi co i jak. Pomogłam jej dostać się na górę, a gdy poszła do łazienki ja wróciłam na dół, aby kontynuować oglądanie beznadziejnych komedii. W końcu rudowłosa zeszła i zajęła się kolacją. Przy konsumowaniu nadal była w złym humorze. Po posiłku posprzątałam i poszłyśmy razem oglądać telewizję.
- Znowu jakieś romansidło? - jęknęła, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Złapała pilota i przeskakiwała z kanału na kanał, aż w końcu trafiła na mecz piłki nożnej. Szybko wstałam i skierowałam się do swojego pokoju. Rudowłosa pokręciła głową z dezaprobatą.
- Kiedyś to kochałaś – wymamrotała. Zignorowałam ją i ruszyłam po schodach.
- Za tydzień są eliminacje do żeńskiej drużyny piłkarskiej. Powinnaś przyjść ! - krzyknęła za mną.

*
Jak co dzień wybrałam się na poranny jogging. Park o tej porze był jeszcze pusty i mogłam spokojnie biec, nie zawracając sobie głowy tym, że mogę dziwnie wyglądać. Nieuczesane włosy związałam w niedbałego kucyka oraz założyłam pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi w ręce. Nie wspominając już o tym, iż nie miałam na sobie makijażu.
Mimo że w takim wydaniu czułam się najwygodniej, to obawiałam się jakby odebrali to ludzie np. z mojej szkoły. Zawsze umalowana i dobrze ubrana Asha O'Colley wygląda jak zombie i straszy w parku. Pewnie zebrałaby się niemała publiczność, aby to zobaczyć.
Skręciłam w alejkę wzdłuż której po lewej stronie rozciągał się plac zabaw, natomiast po prawej boisko do piłki nożnej na którym, o dziwo, ktoś był. Przebiegłam obok wspominając jak dobrze się kiedyś tam bawiłam. Gdy znajdowałam się obok bramki, piłka potoczyła się przede mną. Zawahałam się na chwilę. Od dawna nie miałam kontaktu z prawie niczym co było związane z piłką nożną. Niechętnie podałam ją do chłopaka na boisku, który szeroko się uśmiechnął.
- Dobrze kopiesz ! - krzyknął do mnie. Pokiwałam głową i ruszyłam przed siebie. Najwidoczniej, mimo tych paru lat  przerwy, nadal coś potrafię.


Tydzień później.

Nie mogłam spać. Cały czas dręczyły mnie wątpliwości, czy aby powinnam iść na eliminacje. Piłka nożna kiedyś była całym moim życiem. I może to głupie, bo w końcu miałam tylko 6 lat i niczego nie rozumiałam. Ugh, sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
Wstałam parę minut po 6 i ruszyłam do łazienki w ręku trzymając taki zestaw ubrań. Wzięłam szybki prysznic, aby się rozbudzić. Ubrałam się, związałam włosy w kłosa, zrobiłam lekki makijaż i wróciłam do pokoju. Otworzyłam szafę, wyjęłam z niej sportową torbę, wrzuciłam do niej strój i na palcach zakradłam się do pokoju Laury. Zabrałam jej buty i szybko zbiegłam na dół. Zjadłam śniadanie, napisałam siostrze karteczkę, że wrócę późno, i wyszłam z domu. Ruszyłam w stronę garażu. Otworzyłam go, wsiadłam do swojego ferrari, na miejsce pasażera wrzuciłam swoją torbę i wyjechałam na podjazd. Po chwili mknęłam w stronę cmentarza.

*

Usiadłam na drewnianej ławeczce ustawionej przed marmurowym pomnikiem. Przebiegłam wzrokiem po złotym napisie.

Denis O'Colley ur. 24.06.1970 zm. 1.06.2000
' śpieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą '

I zaczęłam monolog.
- Pewnie wiesz z czym tutaj przychodzę. Siedzisz w niebie i obserwujesz każdy mój krok. Jestem ciekawa czy jesteś ze mnie dumny – przerwałam na chwilę – Porzuciłam piłkę nożną tylko dlatego, że przypominała mi o wspólnie spędzonych chwilach, żeby zapomnieć. A mimo to przychodziłam tutaj, aby być blisko ciebie. Gdzie tutaj logika i sens?
Westchnęłam. Wstałam i poprawiłam świeczki na grobie.
- Powinnam była nadal grać. Dla ciebie. Uwielbiałaś patrzeć jakie ja i Laura robimy postępy, a ja zamiast nadal przynosić ci radość z pewnością cię zasmuciłam – skrzywiłam się – Ale już chyba wiem co powinnam zrobić.
Wstałam.
- Mam nadzieję, że jeszcze będziesz ze mnie dumny.
Wróciłam do samochodu i ruszyłam w stronę boiska gdzieś przy Westfalenpark.


____________________________________________

Cześć. To mój pierwszy rozdział tutaj. Trochę się nam nim namęczyłam, bo zazwyczaj piszę opowiadania innego typu. I do tego wielką fanką piłki nożnej nie jestem i Jagoda musi mi tłumaczyć dużo rzeczy. : D
Ale mam nadzieję, że moje wypociny chociaż trochę Wam się spodobają i nie zanudzicie się. 

Miłego wieczoru, kochani.  - Gabi aka forever young. ; ))



1 komentarz:

  1. extra! akcja się rozkręca! czekam na nowy! ja też fanką piłki nożnej nie jestem ale opowiadanie mnie wciągnęło nie powiem że nie.

    OdpowiedzUsuń